Zgodnie z ogólną normą procesową art. 203 § 1 k.p.c. pozew (w tym pozew o rozwód) można cofnąć bez zezwolenia pozwanego aż do rozpoczęcia rozprawy. Tym samym do czasu rozpoczęcia rozprawy rozwodowej powódka/powód – czyli małżonek, który wniósł pozew o rozwód – może cofnąć pozew o rozwód bez zgody pozwanego małżonka.
Przed Tobą 6 historii, każda z nich jest na swój sposób tragiczna i odmienia życie jej bohaterów. Zapoznaj się z nimi i na końcu quizu podejmij trudną decyzję - cofnij czas i zapobiegnij jednej z nich...OkPostaram osobą jest Daiana. Gdy była dzieckiem, jej dziadek zabrał ją na lodowisko i od tamtego czasu zaczęła się jej przygoda z łyżwami. Zachwycił ją ten sport, przypominający zjawiskowy taniec pełen gracji. Początkowo traktowała go czysto hobbistycznie i w wolnym czasie udawała się na ukochane lodowisko, jednakże już jako nastolatka zaczęła traktować swoją pasję poważniej. Zapisała się do klubu i ciężko trenowała, a jej wysiłki nie były daremne - była jedną z najlepszych dziewczyn w grupie i zajmowała wysokie miejsca w konkursach. Pewnego dnia, na próbie przed jej największym i najważniejszym występem, zdarzył się okropny wypadek - podczas wykonywania piruetu, dziewczyna źle upadła i uszkodziła sobie nogę. W szpitalu okazało się, że nawet po rehabilitacji Daiana nie odzyska pełni władzy nad kończyną i może pożegnać się z Nicholasa. W jego domu nigdy nie było sielankowej sytuacji i chłopak nie mógł się pochwalić szczęśliwym dzieciństwem. W liceum zaczął poważnie myśleć o wyprowadzce od rodziców-alkoholików, którzy gasili jego jakiekolwiek ambicje. Posiadał on pasję, z którą planował powiązać przyszłość - fotografia. Pracował całe wakacje, aby zarobić pieniądze na wymarzony, profesjonalny zestaw do robienia zdjęć. Pewnego dnia, czekając na stacji wraz ze swoim sprzętem w plecaku, zauważył, że staruszka nieopodal niego zasłabła. Natychmiast poderwał się, aby jej pomóc, nierozważnie zostawiając swój plecak na ławce. W mgnieniu oka został skradziony przez złodzieja, któremu Nicholas nie zdołał się przyjrzeć. A wraz z nim nadzieja i marzenia razem wysłuchaj historii Amber. Nigdy nie należała ona do osób z wysoką samooceną, dlatego była wniebowzięta, gdy jej przyjaciel, który podobał się jej od jakiegoś czasu zaprosił ją na bal w szkole. Popołudniem, podczas przygotowań, dziewczyna postanowiła przetestować kosmetyk zamówiony przez internet - krem mający wygładzać skórę i nadawać jej blasku. Nastolatka nałożyła jego grubą warstwę na brodę i dolną część policzków, po czym poczuła niewyobrażalnie bolesne pieczenie. Okazało się, że miała ona uczulenie na część składników znajdujących się w kremie i po oparzeniach pozostaną jej do końca życia ogromne blizny...ReklamaMatthew z kolei jest doskonałym pływakiem - nie jest w stanie zliczyć wszystkich nagród, które uzyskał za wygrane zawody czy konkursy. Od jakiegoś czasu jego przyjaciółka Emily prosiła go, aby nauczył ją pływać, ponieważ chciała spędzać z nim więcej czasu. Chłopak za każdym razem tłumaczył, że nie ma czasu - w rzeczywistości, w tygodniu miał mnóstwo nauki, a w weekendy do późnego popołudnia treningi, zatem w wolnych chwilach wolał wypocząć. Pewnego dnia, gdy wracał z kolejnej olimpiady, otrzymał wiadomość, która zniszczyła jego świat - Emily jest w śpiączce po tym, gdy prawie utonęła. Tej tragedii można by było uniknąć, gdyby nastolatka tylko potrafiła pływać... Matthew odwiedza ją teraz niemalże codziennie, z ogromnym poczuciem winy w Claire. Jest urodzoną artystką - płótno i pędzle to świat, w którym żyje. Pragnęła ona powiązać swoją przyszłość ze sztuką, jednakże jej rodzice nie byli ku temu zbyt przychylni. W końcu, po wielu namowach i łzach wylanych przez nastolatkę, zgodzili się, aby ich córka udała się do liceum plastycznego. Dziewczyna poszła złożyć portfolio wraz ze swoją znajomą Stacy, która od dawna zazdrościła swojej koleżance talentu. W szkole przejrzały one wzajemnie swoje dzieła - wtedy zawiść Stacy wzrosła jeszcze bardziej... W końcu nastolatki zostały zaproszone do sekretariatu, lecz wtedy telefon Claire zadzwonił. Dziewczyna odeszła, chcąc go odebrać, a jej znajoma, niewiele myśląc, zabrała jej album z pracami, nazywając go swoim. W placówce zostało ostatnie wolne miejsce i kandydatura Stacy została przyjęta z otwartymi ramionami. Portfolio Claire nie było w żaden sposób podpisane i dziewczyna nie była w stanie udowodnić kradzieży - musiała pogodzić się ze zmarnowaną ostatnią, wysłuchaj historię Alexa. Jego dziadkowie wyjechali na wakacje i poprosili go, aby przez ten czas zajął się ich psem. Mieszkają na obrzeżach miasta, w bardzo spokojnej okolicy nieopodal lasu, zatem chłopak nie martwił się o nic - włączył muzykę i zaczął czytać ulubioną książkę. Zauważył, że po drugiej stronie drogi zjawiła się niewielka grupa saren. Pies także je dostrzegł i pobiegł w ich kierunku. W tej samej chwili, bardzo rzadko uczęszczaną ulicą zaczęło jechać rozpędzone auto. Chłopak, zdając sobie z tego sprawę, próbował zatrzymać psa, lecz bez żadnych efektów - zwierzę zostało potrącone i zginęło na się już ze wszystkimi historiami. Teraz musisz podjąć niełatwy wybór - w czyim przypadku cofniesz czas i zapobiegniesz tragedii?DaianyNicholasaAmberMatthewaClaireAlexaReklama Zauważyłeś literówkę lub błąd? Napisz do nas.
Czy rak może się cofnąć? Wznowa raka – nawrót choroby nowotworowej – może nastąpić tygodnie, miesiące, a nawet lata po zakończonej terapii pierwotnego ogniska choroby. Wznowa choroby onkologicznej zaczyna się zwykle od komórek nowotworowych, których nie udało się zniszczyć lub usunąć w ramach leczenia.Nowotwór postrzega
Najlepsza odpowiedź KURSU SUPERMAN MOŻE ZWRÓCIĆ CZAS PRZEKRACAJĄC ZIEMIĘ W PRZECIWNYM KIERUNKU! Nie rozumiem, na czym polega Wielka Umowa. Każdy, kto kiedykolwiek wcześniej oddychał tlenem, powinien zrozumieć, że „puszka” to ulubione słowo Supermana! Cóż, Superman ulubione słowo pisarzy . Co gorsza, Superman robi rzeczy niemożliwe bez wyjaśnienia – po prostu robi to tak, jakby Wie , że jest Supermanem i ukochanym twórcą licencji. Naprawdę, jeśli DC zdecyduje, że Superman może uratować Kryptona i zmienić RAO w SOL , aby każdy Kryptończyk mógł zdobyć moce, zrobi to. Z najmniejszych powodów. Nie wierzysz mi? Superman cofa się w czasie przynajmniej dwa razy w tygodniu. I nawet robiłem to gówno, aby oszukiwać na testach jako dziecko! Mam na myśli nawet podróże w czasie SuperDog! Ale Superman zawsze robi coś nowego i oburzającego! Superman kiedyś ciągnął konwój planet tylko dlatego, że mógł. Wdychał magiczny proszek do kichania, ale zanim kichnął, odleciał Światło dekady dalej i zniszczył słoneczną system z jego wielkimi nosowymi płucami! Jego zwykłe ręce Supermana zawierały czarną dziurę. Chodzi mi o to, że kula może przebić jego dłoń, jeśli kręci się w pobliżu Krytponite, ale całe promieniowanie pochodzące z czarnej dziury nie wpływa nawet na jego skórę. mówiąc o Krytponicie: Superman może z tego powodu umrzeć dobrze? Cóż w Superman Returns, Lex Luthor dźga Supermana kryptonitem A Supes prawie umiera, prawda? Więc nie. Odłamek zostaje usunięty, Superman trafia pod PIERWSZĄ WYSPĘ KRYPTONITE, podnosi go i wyrzuca. Podobno zapytany, jak może to zrobić, Superman powiedział po prostu: „Jak mam tego nie robić? Jestem Supermanem! ” Superman ma zdolności nadawcze Zdolności super-tkackie A nawet super-brzydkie umiejętności! Więc tak, Kręcenie Ziemi to nic! Odpowiedź Nie, przyjacielu. W filmie widzimy to… Teraz. Chociaż w tej części widzimy planetę obracającą się w przeciwnym kierunku, reżyser i producent filmu wyjaśnił, że Ziemia wirująca w odwrotnym kierunku nie została zrobiona, więc sugeruje to, że Superman odwrócił rotację Ziemia i cofała się w czasie. W rzeczywistości celem pokazania Ziemi obracającej się do tyłu było przedstawienie, że Superman faktycznie cofał czas lub podróżował w czasie. Widzisz. Ten Superman miał reprezentować Supermana Srebrnego Wieku, a ten Superman nawet jako Superboy, w komiksach, w których był w stanie podróżować wstecz lub do przodu w czasie, o własnej mocy. Dlatego też w filmie słyszeliśmy, jak świadomość Jor-Ela mówi do Kal-Ela, że ​​zabroniono mu ingerować w historię ludzkości. To dlatego, że gdyby Kal-El chciał, miał moc zmiany czasu według własnego uznania. Mam nadzieję, że to pomoże. Czy Bank Moze Cofnac Kredyt Hipoteczny 06:36:37 PM dnia 02.01.2022 Czy Bank Moze Cofnac Kredyt Hipoteczny się z Tobą, aby wyjaśnić warunki kredytu, w tym kwotę pożyczki, okres spłaty i czas. liczba osób zmagających się ze złymi kredytami, oferując pożyczki, które są zadłużone.Kiedy potrzebujesz pożyczki i.
Poprzednia 1 2 Dalej Strona 1 z 2 Polecane posty Gość gość Albo żeby pewne sprawy wyglądały tak jak przed pewnymi wydarzeniami? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Jaki Bóg? Ten pan z brodą co mieszka za chmurką? Nie Ten który jest prawdziwym stwórca całego wszechświata, który wypuscił pewnego razu wszystkie duszę w eter aby zaznały wszelkich cierpień i radości? Też nie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Czas nie istnieje nie ma go . Czas wymyślili ludzie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Chuck Norris umie cofać czas Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Nie istnieje cos takiego jak Bóg. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Z tym czasem to prawda. Nie ma go. Ale Boga też wymyślili ludzie. Mam na myśli wiarę chrześcijańska i inne. To że jest wszechmogacy to znaczy że stworzył cały wrzechswiat. Nie tylko nasza ziemię. Wszystko. I on to zakończy. Ale wątpię żeby cofal czas. Od tego jest karma... Przyczyna i skutek. przeszłość nie istnieje. Tak jak przyszłość :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Gdzie masz tą przyszłość i przeszłość? W swoim umyśle jedynie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość jak można być tak głupim żeby wierzyć w boga Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Ale Jezus jest postacią historyczna a nie fikcyjna to on głosił o Bogu.. zstąpil na ziemię i cierpiał za nasze grzechy.. pojedzcie do Izraela to się przekonacie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Bóg, Chociaż ja wolę nazywać go Stwórca Doskonałym istnieje. Jednak za mało ma on wspólnego z tym co uczą nas w kosciele katolickim. Bój jest miłością, a szatan umysłem. W wielkim skrócie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Nie trzeba jechać do Izraela żeby wiedzieć że Jezus istniał. Jak się chce czegoś dowiedzieć to wystarczy poszukać. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Boye bne gadasz od rzeczy.:O Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Rozumiem że nie rozumiesz. Ale to wynika z Twojej nie wiedzy :) coś Ci wyjaśnienic? Może na początek powiedz w co wierzysz? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Boye bne Czyli ze wierzysz w Boga który po śmierci w zależności od tego jak przezylas swoje życie zabierze Ci do nieba lub do czyśca a jeśli dużo nabroiles/as to wyladujesz w piekle skazana na wieczne potępienie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Ty sama możesz cofnąć czas, troszeczkę ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Wierze w Boga,ktory szanuje moje ja wybieram jak zyje i konsekwencje poniose ja..... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość cały czas to robi ale ty tego nie czujesz :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Boye bne wczoraj Z tym czasem to prawda. Nie ma go. x Czas istnieje i jest tak samo realny i tak samo nieskończony jak zbiór liczb. To takiego samego rodzaju twór istniejący dzięki postępowi ludzkiej myśli służący do umiejscowienia zdarzenia w konkretnej chwili. Jesteście skończonymi debilami z tym swoim syfiastym bogiem. Zacznijcie czytać podręczniki. One wcale nie służą jedynie do tego żeby ktoś się nad wami znęcał przez całe wasze dzieciństwo. Albo przeczytajcie wreszcie tą swoją pieprzoną biblię i przekonajcie się co o tym waszym bogu mówi jedyne źródło wiedzy o jego świętej pie/rdo/lnię/tej osobie. Może wtedy zrozumiecie do jakiego stopnia jesteście głupi. Jak skrajnymi jesteście idiotami wierząc w takie g****o warte historie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość troszkę grzeczniej, proszę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach gosc jesteś z IN VITRO? :-P Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość gość dziś troszkę grzeczniej, proszę x Jak nie będzie z wierzącymi i idiotami to będzie grzecznie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość bol dópy dziś gosc jesteś z IN VITRO? x Z niepokalanego poczęcia. Następnym razem wysil się na jakąś treść a być może choć przez chwilę pogadać się uda. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Szkoda mi czasu, by tutaj wywalać swoje przemyślenia. Czegokolwiek tu nie napiszesz i tak zostaniesz zgnojony. Dlatego też rzucam krótkimi komentarzami. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach A jaka jest różnica między IN VITRO a Niepokalanym Poczęciem? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Ej....ty powyżej to mutant małpy ze świnią....a najpierw był wielki indor... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość to było do gościa z 10:13 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Różnica jest w intelekcie. Wiara w opisane na kartach biblii niepokalane poczęcie to czysty debilizm a in vitro to w pierwszej kolejności skutek braku wcześniej wspomnianej wiary plus wynik właściwego wykorzystania mózgu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Dla niego warto by było by Bóg cofnął czas. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Poprzednia 1 2 Dalej Strona 1 z 2 Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony Zaloguj się Posiadasz własne konto? Użyj go! Zaloguj się
Darowiznę można odwołać. W Polsce podobnie jak w innych krajach przepisy dopuszczają odwołanie darowizny w wyjątkowych sytuacjach. Skutecznie odwołać ją można jeśli zachowanie obdarowanego jest rażąco niewdzięczne, a więc jeśli uporczywie narusza on normy etyczne. Kodeks cywilny - co ważne - przewiduje na to rok.
Najlepsza odpowiedź Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych Odpowiedzi quuue odpowiedział(a) o 15:56 Czyli straciłaś dziewictwo rozumiem XD versum odpowiedział(a) o 18:35 nie wierze w Boga ale gdyby był myśle że starał by się utrzymać naturalny porządek na świecie, mógłby ale nie powinien blocked odpowiedział(a) o 15:33 Cofa se co chwile przecież może wszystko blocked odpowiedział(a) o 15:33 Nie, myśl logicznie. Bóg nawet jeśli istniał to teraz go nie ma i nie ma mocy nadnaturalnych. :) gina. odpowiedział(a) o 10:20 clouni22 odpowiedział(a) o 11:34 DLA BOGA NIE MA RZECZY NIE MOŻLIWYCH :) BÓG MOŻE WSZYSTKO ZROBIĆ W KOŚCIELE JEST O TYM MOWA Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Mam wadę wzroku -0,75 i aztegmatyzm czy to możliwe, że to się cofnie? Okulistka nie dała mi okularów , bo w okresie dojrzewania szybko się to zmienia. (Moja mama ma -4,25 i aztegmatyzm.) W Styczniu idę na kolejną wizytę albo w roku szkolnym jak mi ta wada będzie przeszkadzać. * (astygmatyzm) Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2012 Przeczytane, polecaneCzytając takie książki, aż marzy się, żeby zobaczyć je przełożone na deski teatru. Byłby murowany hit, w przeróżnych grupach demograficznych. Większość tej małej książeczki zajmują doskonale napisane dialogi oraz interakcje bohaterek i mężczyzn obecnych w ich rzeczywistość tej książki jest ponura. Wymiana atomowych ciosów zamieniła świat w radioaktywną pustynię – no, niezupełnie pustynię, bo łażą po niej rozmaite zwierzęta mutanty, dość niemiłe i nachalne. Nieliczne ocalałe jednostki kryją się w podziemiach – pierwsza książka z cyklu rozgrywa się w moskiewskim metrze, ta w wojskowej podziemiach pod O niechlubnej części amerykańskiej historii przypomina Diane Chamberlain, tworząc wyjątkową społeczną powieść, przygniatającą mocną ręką emocji, głęboko poruszającą, aż do samej kości. Więcej... Nie ma chyba takiego czytelnika na świecie, który nie będzie w stanie przewidzieć końca tej powieści. Po prostu nie ma. Wszyscy, a może raczej wszystkie wiemy, że całość prowadzi do nieuchronnego happy endu, poprzedzanego rozwijającym się powoli romansem głównych Ta historia urodziła się w głowie bardzo młodej autorki, trudno jest więc oczekiwać dorosłej, emocjonalnie głębszej powieści. Milena Malek ma 14 lat pewnie w jej słowach lepiej odnajdą się jej Nie patrzcie na romantyczną okładkę! To doskonały, perfekcyjnie napisany i jeszcze lepiej poprowadzony kryminał, z mojego ulubionego działu kryminałów nieudziwnionych. Nie ma elementów science fiction, sensacyjnych czy jakichkolwiek innych! Więcej... Owszem, wątków jest sporo, bo oprócz głównej bohaterki mamy też sporo bohaterów drugoplanowych. Ale wszyscy bez wyjątku są potrzebni. Potrzebni, aby stworzyć kryminał idealny, misternie utkany z małych rozdziałów opowiadających o wydarzeniach przeróżnych bohaterów. Więcej...Cenię sobie tę powieść przede wszystkim za to, że - w przeciwieństwie do innych, schematycznych romansów - bohaterowie nie mają lat dwudziestu, maksymalnie trzydziestu. Timmie ma 46 lat, Jean – Charles jest już po pięćdziesiątce. I bardzo dobrze! Więcej...Nie wiem dlaczego Nora Roberts zdecydowała się pisać te futurystyczne kryminały pod pseudonimem. Czy miałoby to wpływ na sprzedaż? W końcu sama Roberts ma rzesze fanów na całym świecie, takich którzy sięgną po każdą książkę sygnowaną jej nazwiskiem. Więcej... Maryli nie da się nie lubić. Celne uwagi, błyskotliwe spostrzeżenia i typowe, impulsywne kobiece zachowania sprawiają, że z kobietą z łatwością utożsamią się czytelniczki, albo też uznają ją za swoją najlepszą przyjaciółkę. Jedno albo drugie, innej opcji nie Zimny – Louis tka swoją opowieść z malutkich przypadków, składając ją w jedną, przepiękną, życiową opowieść o szukaniu swojego miejsca na świecie. Czy powinno się ono ograniczać do najbliższych stron?Więcej... Mam szczerą nadzieję, że po tę powieść sięgną jacyś nasi filmowcy i zrobią z niej doskonały hit do kina. Aż się prosi. Dosyć już martyrologicznych gniotów, na które siłą zagania się dzieci w szkołach. Prosimy o Ta książka tchnie takimi emocjami, że naprawdę trudno jest nie podejrzewać, że oto może przyszło nam czytać prawdziwą historię. Może nie samej autorki, ale historię zasłyszaną, opowiedzianą, gdzieś przez kogoś, kto przeszedł przez koszmar głównej To urocza, ładnie napisana książka i wyjątkowo ciekawa, za co na pewno też należy docenić Christinę Lamb, reporterkę piszącą o Pakistanie i Afganistanie. Drobiazgowa w opisach, przekonująca szczegółami. Więcej... Zdumiewający jest język, którym napisana jest ta książka. Momentami znowu przypominający peerelowskie kryminały, momentami fragmenty z ulotek reklamowych. Czasem autor zaskoczy nas niecodziennym zastosowaniem jakiegoś słowa w nieprzynależnym mu znaczeniu. Wszyscy mówią pełnymi zdaniami, starannie doprecyzowują to, co mają na myśli, tak samo też postępuje autor, który nie unika wskazywania na intencje swoich postaci, podpowiadając nam np. że właśnie Preston i Child znów posyłają agenta Pendergasta na spotkanie ze śmiercią. Pewnego wieczoru na progu ktoś porzuca ciało Albana - jego syna i równocześnie najgroźniejszego przeciwnika. W brzuchu zabitego znaleziony zostaje niezwykły błękitny turkus... Czy dawno zapomniany sekret z przeszłości zniszczy życie agenta? „Błękitny labirynt” to nowy thriller Douglasa Prestona i Lincolna Childa, który ukazał się 3 czerwca nakładem Wydawnictwa Burda jest kobietą szczęśliwą. Spełnia się w zawodzie, ma wspaniałą rodzinę i wielu przyjaciół. Jednak pewnego razu znajduje fotografię, która przypomina jej o nieszczęśliwej miłości. Wracają nie tylko wspomnienia – wkrótce w jej życiu zjawia się On… Czy warto dać szansę, szczególnie gdy na jaw wychodzi skrywany przez Marco sekret? Najnowszy romans Samanty Young „Ostatnia szansa” ukaże się 18 lutego br. nakładem Wydawnictwa Burda Książki. Wiedzieliście, kto to jest Manu Chao? Ja nie wiedziałam do czasu, kiedy w moje ręce trafiła ta szalona, surrealistyczna autobiografia. Ale nigdy nie jest za późno, żeby się douczyć. Witamy w życiu kompozytora i wykonawcy muzyki folk i latynoskiej. I zapraszamy do jednej z najbardziej szalonych książek w życiu. Książki Rain są bardzo popularne na całym świecie. Podejrzewam, że na listach wielbicieli znajdzie się więcej kobiet, które bardziej utożsamią się z bohaterką. Ale każdy wielbiciel wampirów powinien czuć się w miarę usatysfakcjonowany. Rewolucji nie ma. Ale przyjemność na pewno. Kolejna część niesamowitego cyklu „Świadkowie. Zapomniane głosy”. Nic tak nie opowiada historii jak jej świadkowie. Całość wciąga jak najlepsza powieść.
Bóg może cofnąć czas, Bóg może wszystko. Zobacz 10 odpowiedzi na pytanie: Czy Bóg jest w stanie cofnąć czas?
Zastanawiam się czy gdybyście mogły cofnąć czas, podeszłybyście do ciąży, porodu czy wychowania dziecka inaczej? Czy zmieniłybyście swoje postępowanie odnośnie czegoś, dokonałybyście jakiegoś zakupu albo może z niego zrezygnowałybyście, może o czymś zapomniałyście? Warto podzielić się swoimi doświadczeniami, ciekawa jestem Waszych opinii. Ja z pierwszym syenm musiałam wrócić do szpitala, bo miał wysoki wynik bilirubiny we krwi, nie mógł sobie poradzić z żółtaczką. Tam próbowali mu pomóc kroplówkami, ale nie przynosiło to efektu, więc kazali mi go na tydzień ostawić od piersi, żeby wątroba poradziła sobie ze strawieniem bilirubiny. W tym czasie miałam odciągać pokarm laktatorem a jego karmić modyfikowanym. To mleko które odciągałam wylewałam do zlewu, pielęgniarki mi tak powiedziały, później miałam go karmić naturalnie. Tymczasem po upływie tego czasu syn tak się przyzwyczaił do smoczka, że nie było szans przystawić go z powrotem do piersi. Krzyczał i wił się tak, że po paru dniach mu odpuściłam - ściągałam dalej laktatorem, ale pokarm zanikł mi bardzo szybko. Z perspektywy czasu myślę, że cały ten wylany do zlewu pokarm mogłam oddawać mężowi który codziennie mnie odwiedzał, on by go woził do domu i mroził. Później mały wszystko by wypompował. Przy drugim synu starałam się bardziej celebrować macierzyństwo. Cieszyć się każdą chwilą, uprzyjemniać sobie życie z maluchem - pierwszym razem było więcej nerwów i niewiele pamiętam z tego stresu. Teraz jak oglądam filmiki z tego okresu, myślę, że to było bardzo dawno temu. Pozdrawiam wszystkie mamy! W określonych sytuacjach, pracodawca może także przerwać pracownikowi urlop. Należy przy tym zaznaczyć, że nie ma w tej sytuacji zastosowania wspomniane kryterium "szczególnych potrzeb
witam. 1. Organ może cofnąć przedmiotowe pozwolenie zintegrowane na podstawie art. 195 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 21 kwietnia 2001 r. Prawa ochrony środowiska (Dz. U. z 2008 r. Nr 25, poz. 150 z późn. zm)- dalej w przypadku gdy eksploatacja instalacji jest prowadzona z naruszeniem warunków pozwolenia, a więc również w przypadku uchylania się podmiotu zobowiązanego od wykonania postanowień określonych w pozwoleniu, w tym przypadku postanowienia o partycypacji w kosztach utrzymania odbiornika ścieków na rzecz zarządu melioracji. W przypadku cofnięcia pozwolenia postępowanie wszczyna się z urzędu (w sytuacji opisanej w pytaniu). Nie ma znaczenia, czy roboty konserwacyjne zostały wykonane. 2. WZMiUW może najpierw doprowadzić do zawarcia umowy, a następnie – w zależności od swojej decyzji – egzekwować postanowienia umowy w trybie egzekucji komorniczej. Powyższe informacje zaczerpnięte zostały z serwisu
Czas biegnie do przodu i tak być musi A wraz z nim tonę w przepaści coraz głębszej. Lecz siła wewnętrzna karze mi wracać przecież jesteś silna. -głos podpowiada. musisz warto, bo życie to dar. Czy czas coś zmieni zapytam go czy odpowie raczej nie nie zna odpowiedzi. Chcę zawrócić lecz nie mogę przeszłość nie istnieje
Jest czas na milosc i czas na uczenie sie milosci, jest czas na radosc i czas na smutek, jest czas na rozeznanie powolania i czas na podazanie ta droga. W zyciu przezywamy bardzo wiele i czas jest na wszystko. Duzo zalezy od Boga ale wiele zalezy od nas, bo tak naprawde Bog wszystko moze ale u nas tak "wiele" to zgoda na to aby Bog zmienil nasze zycie, bo jest tez czas na uzdrowienie. Cale zycie to jest czas na prace, czas na oczyszczenie, czas na uzdrowienie, zycie jest dla nas to czas dany od Boga, to dar i zadanie. W naszym zyciu jedynie nie ma czasu na ucieczki, ucieczka jest marnowaniem czasu. Eliasz uciekal, ale Bog wyslal Aniola, aby go umocnic : "Ponownie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie umocniony tym pożywieniem szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb." 1 Krl 19, 7-8 Bog umocnil Eliasza na 40 dniowa podroz, Wielki Post jest wlasnie taka 40 dniowa podroza, to czas przemiany i moich postanowien, to jest taki czas kiedy nie uciekam ale staram sie wpatrywac w krzyz bo przeciez na nim wszystko sie dokonalo. Patrzac na krzyz przejsc przez 40 dniowa podroz nie uciekajac, ale pracujac i dziekujac za czas jaki Bog daje. Obecnie przezywamy czas Wielkiego Postu, czas przemiany i nawrocenia i zycze Wam aby nikt z Was tego czasu nie zmarnowal. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (por. Mk 1, 15) Czas Tak bardzo chcialabym cofnac czas zmienic wszystko to co zmienilo nas tak bardzo bym chciala zaczac wszystko od nowa i wchodzic w doroslosc bedac do niej gotowa decyzje podjac zgodne z Boza wolai zmienic decyzje ktore teraz tak bolaChcialabym zrozumiec to chociaz w polowieusunac zle mysli ktore ciagle mam w glowieChcialabym zaczac zyc jak kiedys z radosciachociaz w Boga wierze cos jest z moja ufnosciaChcialabym Bogu ufac i mocniej wierzycprzejsc przez trudnosci i z wiara je przezycAle po dluzszej chwili zastanowieniamoje myslenie troche sie zmieniaPrzychodzi mi do glowy pewne pytaniezycie to zycie ale to tez moje zadanieBo czy moje zycie ma byc wspanialea moze wlasnie ma byc niedoskonalebo do doskonalosci w swym zyciu dazymyzycia wspanialego przeciez doswiadczymy.
Czas - czy jest?, czas a Bóg, poświęćmy mu nieco czasu Tutaj możesz porozmawiać na tematy dotyczące życia, życiowych mądrości, jak żyć w sposób zgodny ze światem Posty: 67
Samantha Young COFNĄĆ CZAS PrzełożyłaEwa Ciszkowska Tytuł oryginału: Echoes of Scotland Street Copyright © 2014 by Samantha Young All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form. This edition published by arrangement with NAL Signet, a member of Penguin Group (USA) LLC, a Penguin Random House Company. Copyright for the Polish Edition © 2015 by Burda Publishing Polska Sp. z Spółka Komandytowa 02-674 Warszawa, ul. Marynarska 15 Dział handlowy: tel. 22 360 38 41–42 faks 22 360 38 49 Sprzedaż wysyłkowa: Dział Obsługi Klienta, tel. 22 360 37 77 Redakcja: Małgorzata Grudnik-Zwolińska Korekta: Maria Talar Projekt okładki: Panna Cotta Zdjęcie na okładce: soup studio, Fotolia Redakcja techniczna: Mariusz Teler Redaktor prowadząca: Agnieszka Koszałka ISBN: 978-83-7778-954-4 Skład i łamanie: Beata Rukat/Katka Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich. Skład wersji elektronicznej: Virtualo Sp. z Wszystkim, którzy zmagają się z życiem Prolog Ulica w Edynburgu Szkocja Zamęczałam babcię muzyką, której słuchałam, i gadaniem w kółko o Ewanie. Powieki same się jej zamykały, ale walczyła dzielnie z sennością, zmuszając się do otwierania oczu, okazywała mi też zainteresowanie, co jakiś czas powtarzając „no coś takiego”. Ponieważ mój chłopak, Ewan, miał lada moment przyjechać po mnie, uznałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym wreszcie pozwoliła jej się zdrzemnąć, i poczekała na niego na frontowych schodach przed domem. Pocałowałam ją na pożegnanie w wysuszony policzek, a ona uśmiechnęła się do mnie i powieki jej opadły. Wyszłam cicho i przystanęłam na chwilę w obszernym hallu. Dom babci nie wydawał się tak ogromny, dopóki żył dziadek. Odszedł trzy lata temu i w jakiś magiczny sposób zaczęło przybywać pustej, zimnej przestrzeni. Kiedy tylko mogłam, przyjeżdżałam, aby spędzić tutaj noc albo weekend. Prawdę mówiąc, czułam się tutaj bardziej w domu niż u rodziców, więc każda okazja była dobra, aby zjawić się u babci. Tego weekendu nie mogłam spędzić z nią całego, ponieważ zespół, w którym Ewan był basistą, grał dzisiejszego wieczoru i mój chłopak chciał, żebym obejrzała ich występ. Cieszyłam się, że zobaczę go w akcji, mniej radosna była myśl o dziewczynach, które przyjdą za kulisy. Caro, moja przyjaciółka, ostrzegła mnie, że to przeżycie nie musi być dla mnie przyjemne. Zatrzasnęłam drzwi frontowe i zeszłam na ostatni schodek, tak by Ewan łatwo mnie dostrzegł, jadąc ulicą. Był ode mnie starszy, miał siedemnaście lat i właśnie zrobił prawo jazdy. Korzystał z każdej sposobności, aby siąść za kierownicą starego, zdezelowanego fiata punto, którego sobie kupił, więc nie czułam żadnych wyrzutów sumienia, że będzie się po mnie wlókł aż do Edynburga. Grzebałam w torbie w poszukiwaniu słuchawek i komórki, żeby czas oczekiwania skrócić sobie muzyką, gdy usłyszałam odgłos kroków i podniosłam głowę zaskoczona. I wtedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Stał na schodach sąsiedniego domu, trochę wyżej niż ja, i przyglądał mi się z taką miną, jakby doznał szoku. Obrzuciłam go wzrokiem i serce zaczęło mi bić żywiej. Rudoblond włosy, lekko potargane i odrobinę za długie, pasowały do niego świetnie, bo… Wzięłam głęboki oddech, czując nerwowe łaskotanie w żołądku. Był wspaniały. Do mojej szkoły nie chodzili tacy jak on. Zszedł powoli na dół, mogłam wyraźniej dostrzec zadziwiająco jasny kolor zielonych oczu. Niezwykłych oczu, w których można było utonąć. Ja w każdym radzie mogłabym. Przestaliśmy wpatrywać się w siebie tylko dlatego, że jego uwagę odwróciły moje włosy. Nieświadomie założyłam kosmyk za uszy, a on śledził wzrokiem ruch moich palców. Przez całe dzieciństwo wyśmiewano moje włosy i dopiero, gdy podrosłam, zaczęto się nimi zachwycać. Z tego powodu nigdy nie wiedziałam, jak ludzie na nie zareagują. Ale nie pragnęłam niczego zmieniać. Odziedziczyłam je po matce, tylko one chyba nas łączyły. Sięgały mi, falując, do pasa, krótsze kosmyki przy twarzy zwijały się w pierścionki. Nie były rude ani rudoblond, raczej kasztanowe, ale jednak zbyt czerwone, aby uznać je za czysto kasztanowe. Babcia mówiła, że w słońcu i przy sztucznym świetle tworzą ognistą aureolę wokół mojej głowy. Oderwał od nich wzrok, żeby znowu spojrzeć mi prosto w oczy. Sytuacja powoli stawała się niezręczna, mimo to wciąż staliśmy wpatrzeni w siebie, i zaczynałam czuć się nieswojo, wyczuwając silne napięcie, które się między nami zrodziło. Aby je osłabić, opuściłam wzrok na jego czarny podkoszulek. Muzyczna koszulka The Airborne Toxic Event, amerykańskiego zespołu, grającego indie rock. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem, bo TATE należał do moich ulubionych kapel rockowych. – Słuchałeś ich na żywo? – spytałam z zazdrością. Spojrzał na podkoszulek, jakby nie pamiętał, w co się ubrał. Kiedy znowu popatrzył na mnie, kąciki ust uniosły mu się, jakby chciał się uśmiechnąć. – Nie, ale chciałbym. Głos też miał ekscytujący, mimowolnie podeszłam do niskiego płotu z kutego żelaza, który oddzielał stopnie schodów obu domów. – Ja też bym bardzo chciała. On również podszedł bliżej, musiałam unieść głowę. Był wysoki, ja miałam sto pięćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, on co najmniej trzydzieści centymetrów więcej. Zupełnie się nie kontrolując, jakby nie zależało to od mojej woli, ogarnęłam wzrokiem szerokie bary, muskularne ramiona i zatrzymałam się na dużej dłoni, obejmującej spiczasty ozdobny element, wieńczący płot. Poczułam przypływ gorąca na myśl o dotyku tych rąk – dużych, męskich, szczupłych, o długich palcach. Przypomniałam sobie, do czego doprowadził mnie Ewan swoimi dłońmi w zeszłym tygodniu, i zaczerwieniłam się lekko, bo w wyobraźni ujrzałam nieznajomego zamiast mojego chłopaka. Przygryzłam wargę z poczuciem winy i odwróciłam oczy. On najwyraźniej nie domyślił się, w jakie rejony zabłądził mój umysł. – Jesteś ich fanką? Potwierdziłam skinieniem głowy, nagle poczułam się onieśmielona jego obecnością, działającą na mnie tak silnie. – To mój ulubiony zespół – powiedział z lekkim uśmiechem, a ja natychmiast zapragnęłam zobaczyć, jak wygląda, gdy się szczerze, głośno śmieje. – Także jeden z moich. – Tak? – Nachylił się do mnie, wpatrywał się badawczo w moją twarz, jakby odkrył w niej coś interesującego. – Jakie jeszcze rockowe grupy lubisz? Podekscytowana jego zainteresowaniem, zapomniałam o nieśmiałości i jednym tchem wymieniłam zespoły, których ostatnio słuchałam. Kiedy skończyłam, zostałam nagrodzona uśmiechem, i to takim, że nastrój mi się jeszcze poprawił – uwodzicielskim, a jednocześnie chłopięcym. Czarująco chłopięcym i całkowicie zniewalającym, to był naprawdę niesamowity uśmiech. Westchnęłam w duchu i oparłam się o płot. – Jak masz na imię? – spytał cicho, bo staliśmy teraz tak blisko, że na dobrą sprawę mogliśmy zacząć szeptać, a i tak byśmy się usłyszeli. Ciepło bijące od niego i intymny charakter tej sytuacji sprawiły, że nagle poczułam się w pełni świadoma bliskości naszych ciał. Ucieszyłam się w duchu, że nie jestem typową rudowłosą z cerą skłonną do czerwienienia się. – Shannon – odparłam równie cicho, jakbym bała się spłoszyć głośniejszym odezwaniem, cokolwiek między nami się działo. – A ty? – Cole – powiedział. – Cole Walker. Musiałam się uśmiechnąć. Pasowało to do niego. – Imię i nazwisko jak dla bohatera. – Dla bohatera? – spytał ze zdziwionym uśmiechem. – Tak. Właśnie tak mógłby się nazywać bohater ratujący ludzi w apokaliptycznym świecie zombi. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy roześmiał się i oczy pojaśniały mu z rozbawienia. – W apokaliptycznym świecie zombi? – To wcale nie takie nieprawdopodobne – upierałam się, bo lubiłam wyobrażać sobie wszelkie ewentualności w życiu. – Nie wyglądasz na zmartwioną, że mogłoby się coś takiego zdarzyć. Wzruszyłam ramionami, bo niby dlaczego miałabym być. – Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzie boją się zombi. Poruszają się potwornie wolno i nie mają mózgów. – Rzeczywiście. Dwa poważne powody – oświadczył, przyjmując konwencję. – Więc można cię nazwać bohaterem, Cole’u Walkerze? Podrapał się po policzku i spytał, patrząc przed siebie: – A kogo właściwie można nazwać bohaterem? Zaskoczyło mnie to pytanie, bo zabrzmiało całkiem poważnie, wcale nie żartobliwie. – Myślę, że kogoś, kto ratuje ludzi. Skupił spojrzenie z powrotem na mnie. – Tak, to słuszna definicja. Uśmiechnęłam się do niego kokieteryjnie. – Czyli ratujesz ludzi? – Mam dopiero piętnaście lat. – Roześmiał się. – Daj mi szansę. Byliśmy w tym samym wieku. Niespodzianka, bo wyglądał na osiemnastolatka. – Jesteś bardzo wysoki jak na swój wiek. Obrzucił mnie wzrokiem i zauważył z lekkim uśmiechem: – Wielu ludzi chyba wydaje ci się wysokimi. – Sugerujesz, że jestem niska? – Chcesz powiedzieć, że nie jesteś? Skrzywiłam się. – Nie żyję w świecie iluzji. Nie był to zbyt grzeczny komentarz. Powinieneś się domyślić, że jestem wściekła na cały świat z powodu niskiego wzrostu. – Może ja jestem wściekły na cały świat z powodu wysokiego wzrostu. Posłałam mu sceptyczne spojrzenie i wybuchnął śmiechem. – No dobrze, nie denerwuje mnie mój wzrost, ale ciebie też nie powinien denerwować twój. – Bo tak nie jest – zapewniłam go pospiesznie. – Powiedziałam tak dla zasady. – Całkiem bezzasadnie. – Aha. – Roześmiałam się, bo rozbawiła mnie nasza dziwaczna rozmowa. Cole spojrzał na mnie w taki sposób, że zrobiło mi się gorąco. – Poważnie mówiąc, myślę, że nikt nie zwraca uwagi na twój wzrost. Twoje wspaniałe włosy i niezwykłe oczy skutecznie kierują ją na inne tory. Ledwo to powiedział, zaczerwienił się i przeciągnął dłonią po swoich włosach, jakby wstydził się, że wypowiedział to na głos. Zrobiło mi się przyjemnie. – Ty też masz niezwykłe oczy. Po moich słowach z chwilowego przypływu nieśmiałości nie zostało ani śladu. Cole nachylił się nade mną ponad płotem. – Proszę, powiedz, że mieszkasz tutaj. Nim zdążyłam odpowiedzieć, w ciszę wdarł się dźwięk klaksonu i zburzył atmosferę intymności między nami. Poderwałam głowę i zobaczyłam zbliżające się stare punto Ewana. Wróciłam do rzeczywistości i z dziwacznym poczuciem straty spojrzałam znowu na Cole’a. – Mieszkam w Glasgow – powiedziałam z ubolewaniem, a potem pokazałam na samochód. – Mój chłopak po mnie przyjechał. W oczach Cole’a pojawiło się rozczarowanie. – Chłopak? Poparzył na samochód i twarz mu się wydłużyła. Ze mnie wyparował nagle dobry nastrój. – Przykro mi – wyszeptałam, nie bardzo wiedząc, za co go właściwie przepraszam. – Mnie też – powiedział cicho. Ewan zatrąbił ponownie, a ja zeszłam z ostatniego schodka, nie spuszczając wzroku z Cole’a. Wciąż patrzyliśmy sobie w oczy, gdy z ociąganiem wsiadałam do samochodu. – Hej, skarbie – przywitał mnie mój chłopak, przerywając w końcu mój kontakt wzrokowy z Cole’em. – Cześć – odwzajemniłam powitanie z bladym uśmiechem. Ewan nachylił się i pocałował mnie, a potem usadowił się na swoim siedzeniu, gotów do jazdy. Rzuciłam okiem w panice na schody, ale Cole’a już na nich nie było. Zrobiło mi się ciężko na duszy. – Kto to był? – spytał Ewan – O kogo pytasz? – Ten facet na schodach. – Nie wiem. Ale mam nadzieję, że się dowiem, pomyślałam, a Ewan zaczął opowiadać o zespole, nie zadając sobie trudu, by zapytać mnie, jak spędziłam ten czas ani jak się miewa babcia, chociaż mówiłam mu, że się o nią martwię. Wiózł mnie starym, rozklekotanym samochodem przez ulice Edynburga, a ja słuchając nieuważnie jego gadaniny, czułam się tak, jakby los postawił przede mną dwie filiżanki, a ja nierozważnie napiłam się z niewłaściwej. 1 Edynburg Dziewięć lat później INKarnate. Stałam na Leith Walk z zadartą głową i przygryzając zębami wargę, patrzyłam na szyld studia tatuażu. Nie było co się zastanawiać. Musiałam otworzyć te drzwi i wejść. Zrobiłam powolny głęboki wydech, od którego usta wydęły mi się, jakbym była niezadowolona. INKarnate krzyczało drukowanymi pogrubionymi literami z podłużnego szklanego panelu umieszczonego nad lśniącymi głęboką czernią drzwiami wejściowymi. Po obu ich stronach widniały na podłużnych przeszkleniach rysunki pokrytych artystycznymi tatuażami kończyn, pogrubione czerwono-fioletowe litery przyciągały uwagę przechodniów, głosząc: TATUAŻE, PIERCING, USUWANIE TATUAŻY. Pośrodku dwa duże białe napisy dumnie informowały: NAJLEPSZE SZKOCKIE STUDIO TATUAŻU i WIELOKROTNIE NAGRADZANE. Fakt. Nawet ja, chociaż nie mogłam pochwalić się tatuażem, słyszałam o INKarnate. Spotykałam się co prawda z jednym czy dwoma facetami, których ozdabiały tatuaże, ale to nie od nich dowiedziałam się o studiu Stu Motherwella. Reklama nie kłamała, byli dobrzy i było o nich głośno, w ciągu kilku ostatnich lat parokrotnie pokazywano ich w telewizji. Stu prowadził studio od ponad trzydziestu lat, cieszył się sławą niezwykle utalentowanego i ambitnego artysty w swojej dziedzinie i podobno zatrudniał tylko wyjątkowo uzdolnionych projektantów. Można by pomyśleć, że jestem wniebowzięta, skoro szłam na rozmowę w sprawie pracy w tym studiu jako asystentka i recepcjonistka. Niestety, INKarnate uosabiało wszystko, od czego w tamtym momencie swojego życia chciałam się odciąć. Wszystko, co mnie doprowadziło do zguby. Ubiegałam się o to zajęcie, ponieważ oferty pracy administracyjnej należały do rzadkości, no i jak na ironię tylko oni odpowiedzieli na moją aplikację. Zresztą jakie miałam wyjście? Skrzyżowałam ramiona na piersi i zapatrzyłam się na napis TATUAŻE. Musiałam wyjechać z Glasgow, a nie wiedziałam, dokąd się udać. Edynburg był jedynym miejscem, które znałam na tyle, by czuć się tu dobrze, tyle że był drogi jak cholera. Zatrzymałam się w hotelu, który właściwie powinien nazywać się hostelem, a i tak nie stać mnie było na dłuższy w nim pobyt. Zaoszczędzonych pieniędzy starczyłoby mi wprawdzie na wynajęcie jakiegoś nędznego mieszkania, ale wolałam nie ryzykować, dopóki nie znajdę pracy. Musiałam coś jeść i mieć dach nad głową. Jak to babcia lubiła powtarzać: na bezrybiu i rak ryba. Opuściłam ręce, bo postawa obronna nie robi dobrego wrażenia podczas starania się o pracę, poczekałam, aż przejdzie kobieta z wózkiem, zdecydowanym krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Odezwał się wiszący przy nich staroświecki dzwonek, który kłócił się ze stylem wnętrza. Moje niskie obcasy stukały głośno po podłodze wyłożonej białym gresem, wyglądającym na drogi, poprzetykanym kwadratami srebrzystej mozaiki. Nie spodziewałam się czegoś tak eleganckiego w studiu tatuażu. Przez chwilę rozglądałam się po wnętrzu. Wydawało się typowe, tylko bardziej zadbane. Hall był przestronny, po mojej lewej ręce na niewielkim zaokrąglonym kontuarze z czarnego marmuru zobaczyłam lśniący iMac, wiele bym dała, żeby taki mieć. Za kontuarem stała masywna szafa, otwarte drzwi ujawniały chaotycznie poupychane na półkach teczki na dokumenty. Po przeciwnej stronie ustawiono dużą czarną skórzaną kanapę w kształcie litery L, nieco podniszczoną, ale wyglądającą na wygodną. Obok, na szklanym niskim stoliku leżały rozrzucone czasopisma i stała szklana misa z opakowanymi w lśniący papier cukierkami, chyba toffi. Na wprost ujrzałam minigalerię, bo pomalowane na biało ściany zostały obwieszone projektami artystycznych tatuaży. Natomiast na ściankach działowych wisiały monitory, wyświetlające zdjęcia i filmy, stanowiące zapewne portfolio pracujących tu artystów, jako podkład muzyczny sączyła się cicho muzyka alternatywna. Całe wnętrze tchnęło sztuką. Tylko gdzie byli artyści? Rozejrzałam się jeszcze raz i w przeciwległym rogu po mojej lewej ręce zobaczyłam drzwi. Spoza nich dochodziło brzęczenie maszynki do tatuażu. To tam mieściły się pracownie. Czy powinnam tam wejść? Nie musiałam się długo zastanawiać, bo zostałam popchnięta drzwiami, które ktoś usiłował otworzyć. Usunęłam się z drogi i posłałam młodemu człowiekowi przepraszający uśmiech. – W porządku? – spytał, kiwając głową na przywitanie, i nie czekając na odpowiedź, podszedł do kontuaru, gdzie kilkakrotnie nacisnął staroświecki dzwonek. No tak. Powinnam się zorientować. Po chwili w drzwiach na tyłach hallu pojawił się wielki, zwalisty mężczyzna. Patrzyłam z rozchylonymi ze zdziwienia ustami, jak się do nas zbliża, i powoli dotarło do mnie, z kim mam do czynienia. Posiwiała broda, długie przesuszone włosy, jowialny uśmiech i zmarszczki wokół niebieskich oczu. Nie Święty Mikołaj, jakby się mogło wydawać, tylko Stu Motherwell. Podszedł do kontuaru powolnym, miarowym krokiem, a ja zauważyłam, że czarne buty motocyklowe, które nosił, dawno już miały czas świetności za sobą. Brzęczenie maszynki nie ustało, z czego wywnioskowałam, że oprócz Stu pracował tutaj jeszcze jakiś tatuażysta. – Witaj, synu – zwrócił się do młodego mężczyzny. – Czym mogę służyć? – Jestem umówiony na usuniecie tatuażu. – Jak się pan nazywa? – Darren Drysdale. Stu pochylił się nad kontuarem, spojrzał na ekran komputera, kliknął kilka razy myszką i potwierdził: – Pan Drysdale. Proszę chwilę zaczekać. Rae za chwilę będzie do dyspozycji. Zaproponowałbym kawę, ale nasza była asystentka kupiła to nowomodne ustrojstwo, którego nikt z nas nie umie obsługiwać. Klient parsknął śmiechem. – Nic nie szkodzi – powiedział, skinął Stu głową i skierował się do kanapy. Stu obrzucił mnie spojrzeniem jasnoniebieskich oczu, jakby mnie oceniał, i uśmiechnął się promiennie. – A co mogę zrobić dla ciebie, Calineczko? Calineczko? To dopiero coś nowego. Gdybym to nie z nim miała do czynienia, pewnie bym odpowiedziała, żeby uważał, bo mogę podnieść swoją małą, ale całkiem sprawną nóżkę i przywalić mu kopa w tyłek, jeśli jeszcze raz usłyszę to określenie. Zdecydowanie byłam wściekła na cały świat. Ale też bardzo zdesperowana, więc przedstawiłam się grzecznie: – Nazywam się Shannon MacLeod. – Wyciągnęłam do niego dłoń. – Aplikowałam na stanowisko administracyjne. – Cholernie mnie to cieszy – ogłosił Stu jowialnie i ujął wielką ręką moją dłoń. Kiedy nią potrząsnął, bez przesady zatrzęsłam się na całym ciele. – Przynajmniej wyglądasz normalnie. Ostatnia, która się zgłosiła, sprawiała wrażenie, jakby nie widziała ludzkiej istoty od czterdziestu lat. – Och… – No bo jak można było inaczej to skomentować? – Naprawdę. Nie wiedziała nawet, co to apadravya ani ampallang. Skrzywiłam się na samą myśl o tych ozdobach męskiego przyrodzenia. I o tych, nazwijmy to eufemistycznie odważnych facetach, którzy decydują się na jedno albo drugie. – Wykonujecie je tutaj? – Simon jest naszym specjalistą od piercingu. Robi wszystko. Sądząc po twojej minie, wiesz, co to jest – dodał z uśmiechem. Skinęłam tylko głową, bo nie czułam się komfortowo, rozmawiając ze swoim przyszłym szefem o przekłuwaniu intymnych części ciała, chociaż oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli dostanę tę pracę, będziemy rutynowo wymieniać takie informacje. – Z pewnością nie macie zbyt wiele takich zamówień? – rzuciłam, żeby coś powiedzieć. – Jestem pewien, że kobiety na całym świecie wolałyby, abyśmy wykonywali ich więcej. – Roześmiał się z własnego żartu i ruszył w kierunku zaplecza, pokazując gestem, abym poszła za nim. – Zapraszam do mojego biura, pogawędzimy trochę. Weszliśmy do długiego, wąskiego korytarza, z trzech par drzwi wylewało się światło, brzęczący dźwięk dochodził zza środkowych. – Trzy gabinety do pracy – powiedział Stu, po czym pokazał na najbliższy. – Ten dzielę z moim menedżerem, to nasz główny tauażysta, bardzo utalentowany. Zwykle to on wykonuje większe projekty, chyba że ja jestem którymś szczególnie zainteresowany. W piątki ma wolne, więc niestety go nie poznasz. Środkowy zajmuje Rae, akurat teraz robi niewielki tatuaż, zajmuje się również ich usuwaniem. W trzecim pracuje Simon, też tatuażysta, to on najczęściej podejmuje się piercingu. A tam – Stu pokazał ruchem głowy na ostatnie drzwi – jest moje biuro. Kiedy przechodziliśmy, udało mi się zerknąć przez uchylone drzwi do środkowego pokoju. Zwrócona do mnie plecami szczupła kobieta o ufarbowanych na fioletowo włosach, z pewnością Rae, wykonywała rysunek motyla w okolicach krzyża zaokrąglonej dziewczyny, podpierającej się o krzesło. Zerknęłam też do trzeciego pokoju i napotkałam spojrzenie przystojnego, mocno wytatuowanego łysego mężczyzny. Zajmował się klientem, ale zdołał mi pomachać lekko dłonią, więc odwzajemniłam mu się. Zdążyłam zauważyć, że ma życzliwe, ciepło patrzące oczy. – Zapraszam, Calineczko – powiedział Stu tubalnym głosem, otwierając drzwi i pokazując gestem, abym weszła przed nim. – O co chodzi? – spytał nachmurzony, gdy przeszłam obok niego. Zdałam sobie sprawę, że musiałam zrobić zirytowaną minę. No dobrze, skoro mnie przyłapał, postawię sprawę uczciwie, zdecydowałam. – Calineczko? Naprawdę nie wiem, jak mam to potraktować. – Nie miałem niczego złego na myśli. – Stu wmaszerował do środka i usiadł na dużym skórzanym fotelu biurowym, stojącym za zarzuconym papierami biurkiem, po czym pokazał gestem na krzesło naprzeciwko. – Twoje włosy, oczy no i jednak to, że jesteś taka drobna, nasunęło mi na myśl takie skojarzenie. Powstrzymałam się od uśmiechu. Ten wielki mężczyzna, sprawiający wrażenie typowego osiłka, martwił się, czy mnie nie uraził. – No, to tylko dlatego, że trochę denerwuję się tą rozmową. – Zupełnie bez powodu. – Potrząsnął głową. – Opowiedz mi, jakie masz doświadczenie zawodowe, a potem przedstawię cię Rae i Simonowi. Jeśli dostaniesz tę pracę, będziesz z nimi ściśle współpracować, więc dobrze byłoby, żeby cię zaakceptowali. Rozmawialiśmy przez kwadrans o tym, gdzie poprzednio pracowałam i na jakich stanowiskach. Stu szczególnie zainteresował, co oczywiste, okres, gdy byłam recepcjonistką w studiu tatuażu w Glasgow. Miałam wtedy dwadzieścia lat i spotykałam się z pewnym motocyklistą o dziesięć lat starszym ode mnie, którego moja rodzina uwielbiała. Jego najbliższy przyjaciel był właścicielem studia, praca trwała dokładnie tyle, ile znajomość, czyli półtora roku. Cudownie było do momentu, gdy odkryłam, że zdradza mnie ze zdzirowatą dziewczyną z gangu motocyklowego. „Downsizing”, jak to określił mój szef, terminem zaczerpniętym ze słownika motocyklistów, zdaje się oznaczającym redukowanie, ekonomię czy coś takiego. Inna rzecz, że sam mnie zredukował, kiedy natknęłam się na jego najbliższego przyjaciela posuwającego klientkę. Wkrótce potem doszłam do wniosku, że jestem uzależniona od randkowania z niewłaściwymi chłopakami. – To wszystko brzmi zachęcająco – podsumował Stu z szerokim, ciepłym uśmiechem. – Chodźmy do Rae i Simona. Mimo zdenerwowania, ja też się uśmiechnęłam. Zresztą w czasie rozmowy ze Stu rozluźniłam się i nawet przemknęło mi przez głowę, że może w INKarnate nie czułabym się tak źle, jak się obawiałam. Simona nie było w pokoju, stał przy drzwiach gabinetu Rae i przyglądał się, jak pracuje. Rozmawiała z młodym mężczyzną, który przyszedł na pierwszą sesję usuwania tatuażu. Kiedy pojawiliśmy się ze Stu w drzwiach, mężczyzna wyraźnie zdenerwował się na nasz widok. Rae popatrzyła na niego z zastanowieniem, zaskoczona tym, że nagle się usztywnił, ale kiedy poszła wzrokiem za jego spojrzeniem, uspokoiła go: – Bez obaw, nie przyszli tutaj, żeby się pogapić, prawda, Stu? Krótko obcięte, wycieniowane mocno czarne włosy z fioletowymi pasmami okalały długą, szczupłą twarz. Prosty, kształtny nos ozdabiał dyskretny, połyskujący kolczyk, lewą stronę dolnej wargi niezbyt wydatnych ust cienkie małe kółko. Duże ciemne oczy i długie, czarne rzęsy, których naprawdę można było jej pozazdrościć, ocieplały twarz. Im dłużej na nią patrzyłam, tym wyraźniej widziałam, że zrobiłaby oszałamiające wrażenie i bez piercingu, fioletowych włosów i czarnej róży wytatuowanej na prawym ramieniu. Dopasowany podkoszulek bez rękawów, markowy Harley Davidson, i czarne dżinsy podkreślały jej figurę i długie nogi. – Kim jest ta ruda? – spytała, pokazując na mnie podbródkiem. – To jest Shannon. Shannon, to moi artyści, Rae i Simon – dokonał prezentacji Stu. Simon uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam, że mój wewnętrzny mechanizm ochronny uruchamia się. Czarujące dołeczki, błyszczące orzechowe oczy, ładnie rozwinięta muskulatura piersi pod podkoszulkiem z nadrukiem rockowego zespołu Biffy Clyro. Tatuaże pokrywały każdy centymetr obu ramion. W płatkach uszu miał czarne tunele. Mogłam mieć z nim problem. Może jednak praca w INKarnate to niewypał. – Powinieneś ją zatrudnić – oświadczył Simon, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Jest seksowna, zwraca uwagę. No tak. Zdecydowanie niewypał. Rae prychnęła, bezbłędnie rozszyfrowała wyraz mojej twarzy. – Bez obaw, ruda. On preferuje ptaszki. Nie te ćwierkające. Zamrugałam oczami, zbita z tropu jej zadziwiającą bezpośredniością, i to okazaną przy kliencie, ale jeszcze bardziej informacją. Simon gejem? Nie ukryłam dobrze zdziwienia, bo roześmiał się. – Tak, jestem gejem – potwierdził. Nie podobało mi się, że po tym oświadczeniu odczułam ulgę, ale jednocześnie lekkie rozczarowanie. – Jeśli mi powiesz, że jesteś singlem, nie uwierzę – zwróciłam się do niego z uśmiechem. Roześmiał się, najwyraźniej zadowolony z mojej uwagi. – Nie jestem. Mój partner ma na imię Tony. Jest Włochem. – No nie, tylko nie pozwólcie mu gadać o Tonym – zaprotestowała Rae, przewracając oczami. – Uwielbiam faceta, ale jeśli znowu usłyszę opowieść o jego wprawnych ustach i szczodrym sercu, porzygam się. Na widok mojej zszokowanej miny Simon poklepał mnie po ramieniu. – Nie przejmuj się, Rae ma taki sposób bycia. W rzeczywistości uwielbia mnie. Odchrząknęła przeciągle w odpowiedzi i demonstracyjnie odwróciła się do klienta, który obserwował nas ze znudzeniem. – Zatrudnij ją, Stu. Wiesz, że mi sprawia przyjemność szokowanie ludzi, a ten rudzielec robi miny gwarantujące mi niezłą zabawę. – Potraktuję to jak wyzwanie – oświadczyłam, lekko urażona jej sugestią, że uważa mnie za osobę pruderyjną. – Ale uprzedzam, bywało, że słyszałam gorsze rzeczy. Kąciki ust jej drgnęły, jakbym ją rozbawiła. – Ja – powiedziała z naciskiem – potraktuję to jako wyzwanie. – Już to zrobiłaś – zauważył Simon. – Pracujesz u mnie – ogłosił Stu. Ogarnęło mnie przemożne uczucie ulgi. Spojrzałam na niego. – Naprawdę? – upewniłam się. – Tak. Dasz się lubić. Nie zabrzmiało to zbyt profesjonalnie. – Zatrudniasz mnie, bo daję się lubić? – Ludzie na ogół nie zdają sobie sprawy, jakie to jest ważne, gdy chce się osiągnąć sukces w biznesie. Jeśli wszystko idzie gładko, atmosfera jest dobra, klienci polecają nas innym. – Jasne jak słońce, to emanująca ze mnie życzliwość, a nie zadziwiająca biegłość w posługiwaniu się maszynką do tatuażu przysparza nam rekomendacji klientów – docięła mu Rae. – Ani emanująca z ciebie życzliwość, ani twoja biegłość, tylko… – Cole – wpadła Stu w pół słowa. – Ale ja też nie wypadłam sroce spod ogona – dodała z uśmiechem. – Nie wypadłaś – odwzajemnił się jej uśmiechem. – Fakt – potwierdził Simon i przegonił nas gestem ręki. – Dajmy Rae popracować. – Uśmiechnął się do mnie, gdy szliśmy hallem. – Czyli rozpoczynasz u nas pracę? Rozpoczynam pracę? Zastanawiałam się nad tym, idąc za Stu do recepcji. Przy kontuarze czekał klient i Simon podszedł do niego pospiesznie, a Stu spojrzał na mnie wyczekująco. Rae była pyskata i podejrzewałam, że najpierw mówi, a potem myśli. Ale mimo uszczypliwości i niewyparzonego języka czuło się, że uwielbia swojego szefa i kolegów. Stu był hałaśliwy i zbyt bezpośredni, ale wyrozumiały, nie zrzędził i nie wprowadzał nerwowej atmosfery. Simon był luzacki i miał przyjemne usposobienie. Więc może nie było to najgorsze miejsce do pracy? Kogo chcesz oszukać? Mogłoby być obrzydliwie, a i tak musiałabyś przyjąć tę posadę. Wyciągnęłam rękę. – To będzie dla mnie przyjemność móc pracować tutaj. Stu rozpromienił się, potrząsnął moją dłonią i mną przy okazji. – Znakomicie. Możesz zacząć od poniedziałku? – Oczywiście. – Uśmiechnęłam się radośnie, po raz pierwszy od wielu dni, a może tygodni. Wreszcie coś się zaczęło zmieniać w moim życiu. – Zgodziła się! – rzucił Stu przez ramię Simonowi. – Fajnie. Spodoba się Cole’owi. – Na pewno – potwierdził Stu i zaśmiał w taki sposób, że poczułam się zagrożona. – Ja jestem już prawie na emeryturze, nie przychodzę do studia zbyt często, wszystkim zarządza mój menedżer, Cole. Udzieli ci wszelkich wyjaśnień, jakich będziesz potrzebować. Uśmiechnęłam się blado i nic nie odpowiedziałam, bo nieoczekiwanie ogarnęło mnie złe przeczucie. * * * Pokój był zimny i ciasny, ale przynajmniej miałam gdzie się podziać. Niestety, świadomość tego faktu nie polepszała mi nastroju. Nie mówiąc już o tym, że mierziło mnie korzystanie ze wspólnej łazienki z pięciorgiem innych gości „hotelu”, w którym się zatrzymałam. Skończyłam wypełniać kwestionariusz personalny, który Stu wręczył mi, zanim wyszłam z INKarnate. Powinnam uważać się za szczęściarę, że tak szybko znalazłam pracę, ale potwornie obawiałam się spotkania z menedżerem. Miałam nadzieję, że okaże się taki jak Stu albo Simon, że nie będzie to kolejny mężczyzna z gatunku toksyczny facet. Odsunęłam formularz i mrucząc do siebie pod nosem, jak mogłam wpakować się w tę sytuację, sięgnęłam po komórkę. Żadnych wiadomości. Nie żebym się ich spodziewała – w Glasgow rodzina traktowała mnie jak przysłowiowe powietrze, ale przynajmniej wiedzieli, że istnieję. Teraz chyba całkiem wymazali mnie z pamięci. Zdusiłam uczucie gniewu, wstałam i podeszłam do kąta, gdzie ustawiłam walizki i pięć pudeł z całym swoim dobytkiem. Większość rzeczy wyrzuciłam, zanim przyjechałam do Edynburga. Myślałam, że pomoże mi to uwolnić się od wspomnień, bym mogła zacząć nowe życie. W końcu znalazłam pudło, o które mi chodziło. Przechowywałam w nim, jeszcze od czasów, gdy chodziłam do szkoły średniej, szkicowniki i przybory do malowania. Rysowanie zawsze mnie relaksowało, pozwalało mi choć przez chwilę przestać myśleć o sobie samej. Teraz potrzebowałam tego bardziej niż kiedykolwiek. Kiedy się pakowałam, nie przejrzałam swoich starych prac z braku czasu, za to dzisiaj miałam go w nadmiarze i nic lepszego do roboty w tym nędznym, przygnębiającym pokoju. Musiałam czymś zająć umysł, żeby oderwać się od rodzinnych problemów, na zakup książek brakowało mi pieniędzy. Zataszczyłam pudło na łóżko, starym podkoszulkiem wytarłam kurz, który zebrał się na leżącym na wierzchu szkicowniku, i z podwiniętymi nogami zaczęłam przeglądać rysunki. Niektóre budziły mój uśmiech. Rysowanie zawsze przychodziło mi łatwo i sprawiało wielką przyjemność, ale nie potrafiłam tchnąć w swoje prace życia. Dopiero w pierwszej klasie szkoły średniej kolega, w którym zresztą byłam zakochana pierwszą nastoletnią miłością, pokazał mi, jak trzymać prawidłowo ołówek i pracować nim, raczej przesuwając go po papierze, niż kreśląc zdecydowane, wyraźne linie. Szybko zrozumiałam, o co chodzi, i złapałam malarskiego bakcyla. Do tej pory mi to nie przeszło, w przeciwieństwie do pierwszego zakochania. Z trzeciego szkicownika wypadł arkusz papieru, a gdy go podniosłam, przed oczami stanął mi inny chłopak. Jeszcze rok temu, patrząc na ten rysunek, czułabym tylko lekkie ukłucie bólu, przypominające o dawnych uczuciach, ale nie wzbudzające silnych emocji. Teraz na widok podobizny Nicka, jednego z moich chłopaków, poczułam gorycz. Nienawidziłam tego uczucia, ale ostatnio towarzyszyło mi bez przerwy i kompletnie nie radziłam sobie ze zwalczeniem go. Oparłam się o poduszkę i zacisnęłam palce na podobiźnie zachwycającego Nicka Briara. Spotykałam się z nim po rozstaniu z Ewanem, który pewnego dnia rzucił mnie, bo tak mu się akurat podobało. Byłam niedojrzała, wydawało mi się, że odegrałam się na Ewanie, gdy zaczęłam się spotykać z Nickiem. Miał dziewiętnaście lat, był boski i śpiewał w konkurencyjnej kapeli rockowej. Był pierwszym z serii moich toksycznych chłopaków. W zadymionym niewielkim klubie było tłoczno i przeraźliwie gorąco. Podekscytowana, patrzyłam na scenę, gdzie Nick występował ze swoim zespołem o nazwie Allied Criminals. Uważałam, że to idiotyczna nazwa, i nie podobało mi się za bardzo to, co grali, ale uwielbiałam głos Nicka, jego samego i to, jak działał na ludzi. Byłam z niego dumna, stojąc w tłumie, i pamiętam, jak przyrzekałam samej sobie, że zawsze go będę wspierać. Nick przybierał na scenie pozę posępnego barda, ale w rzeczywistości był uroczym chłopakiem. Wieczorem w dniu poprzedzającym występ uprzedziłam go, że nie będę mogła przyjść z powodu zobowiązań rodzinnych, i zareagował wspaniale. Nie okazał zniecierpliwienia ani rozczarowania, nie robił z tego wielkiej sprawy, zupełnie inaczej niż zachowałby się w takiej sytuacji Ewan. Przy nim miałam wrażenie, że jestem kimś wyjątkowym, nigdy tak nie czułam się przy Ewanie. Nick powtarzał mi, jaka jestem piękna, dowcipna, interesująca. Zawsze uważałam, że jestem raczej przeciętna, dopóki nie zaczęłam się z nim spotykać. Straciłam dla niego głowę i kilka tygodni przedtem po raz pierwszy kochaliśmy się. Moje przyjaciółki zareagowały na tę wiadomość niedojrzale i co śmieszniejsze, zazdrością. Uważały, że popełniłam wielki błąd, ulegając mu, nie udzieliły mi żadnego wsparcia, przeciwnie. Na szczęście miałam Nicka i nie musiałam znosić ich towarzystwa i słuchać naiwnych komentarzy. W wieczór poprzedzający koncert Nick zachowywał się cudownie, szeptał mi do ucha słodkie słówka, kiedy się kochaliśmy, i dlatego postanowiłam, że urwę się z urodzinowego przyjęcia ciotki, żeby zobaczyć go na scenie. Nie mogłam się doczekać, kiedy ujrzę wyraz zaskoczenia na jego twarzy. Kiedy skończyli koncert, pospieszyłam do drzwi, prowadzących na zaplecze. Bramkarz nie chciał mnie wpuścić, ale gdy wyjaśniłam mu, kim jestem, poszedł na zaplecze i wrócił z Justinem, menedżerem grupy. Był on starszym kuzynem Nicka i nie wiedziałam, dla jakich zalet powierzyli mu tę funkcję. Ale to nie była moja sprawa. Justin rozpoznał mnie i wprowadził za kulisy, po czym zniknął, nie dając mi wskazówek, którędy mam iść. Poszłam więc w przeciwnym niż on kierunku i natknęłam się na chłopaków z zespołu, zgromadzonych wokół stołu do gry w bilard. Pili piwo i rozmawiali głośno z jakimiś mężczyznami i dziewczynami, których nie znałam. Nie dostrzegłam wśród nich Nicka. Alan, który grał na gitarze prowadzącej, zerknął na mnie i wyraźnie zesztywniał. Spojrzał gdzieś ponad moim ramieniem, zanim mnie powitał: – Shannon. – Zerwał się na nogi, a wtedy spostrzegli mnie i pozostali. Też patrzyli na mnie dziwnie. – Miało cię tu dzisiaj nie być. Zmusiłam się do uśmiechu. Ich reakcja na moje pojawienie się włączyła dzwonek alarmowy w mojej głowie. – Chciałam zrobić Nickowi niespodziankę. Gdzie on jest? – Nie wiadomo – powiedział Digby, perkusista, wzruszając przesadnie nonszalancko ramionami. Pozostali zrobili obojętne miny. Oprócz Alana. Zacisnął wargi i popatrzył na kolegów, a kiedy znowu na mnie spojrzał, wpatrzyłam się uporczywie w jego oczy. W końcu odwrócił wzrok. Dobrze mi się zwykle z nim rozmawiało, lubił mnie, a czasem nawet miałam wrażenie, że mu się podobam. Flirtował ze mną i zawsze był wobec mnie uprzejmy. Zbywałam go, bo oszalałam na punkcie Nicka i w moich oczach nikt nie mógł się z nim równać. – Gdzie on jest, Alan? – W toalecie, Shannon – odpowiedział i w jego oczach pojawił się błysk współczucia. Pokazał ruchem głowy kierunek, a pozostali spojrzeli po sobie nerwowo. Serce zaczęło mi bić szybciej, odwróciłam się i w butach do kostek na obcasach poszłam pewnym krokiem, choć czułam się niepewnie, wąskim, ciemnawym korytarzem. Zatrzymałam się przed pomalowanymi na czarno drzwiami, na których widniał napis „toaleta”, wymalowany białą, obłażącą już lekko farbą. Ze środka dochodziły westchnienia i postękiwania, wiedziałam, co się za nimi dzieje, ale musiałam to zobaczyć na własne oczy. Ręka mi drżała, gdy nacisnęłam klamkę i otworzyłam szeroko drzwi. W małym, słabo oświetlonym pomieszczeniu, niewiele większym od dużej szafy wnękowej, zobaczyłam Nicka z dżinsami spuszczonymi do kostek, poruszającego się rytmicznie przy przyciśniętej do ściany blondynce. Oboje odwrócili głowy, zaskoczeni niespodziewanym wtargnięciem, a ja poczułam, że ogarniają mnie mdłości i ból ściska pierś. Oczy Nicka rozszerzyły się na mój widok, wykrzyknął ze zgrozą moje imię i puścił blondynkę. Zatoczyła się, a on się pochylił, żeby podciągnąć spodnie. Wybiegłam, ścigana głosami Alana i Nicka, wykrzykujących moje imię. Ruszyli za mną, ale zostawiłam ich za sobą, przedzierając się przez zatłoczony klub, i popędziłam do autobusu. Nie pojechałam jednak do siebie. Ocknęłam się przy domu mojej przyjaciółki Caro. Wpuściła mnie i opowiedziałam jej wszystko, szlochając i przepraszając, że zarzucałam jej infantylność i naiwność, podczas gdy to ja je okazałam. Historia z Nickiem powinna mnie wiele nauczyć. Ale wnioski z tej lekcji wyciągnęłam dopiero, gdy się dowiedziałam, że kolejny mój chłopak notorycznie mnie zdradzał. Uodporniłam się jednak na ten typ mężczyzn, tyle że związałam się z innego rodzaju toksycznym czarującym mężczyzną. Nie oszukiwał mnie, niszczył w inny sposób i w konsekwencji zrujnował mi życie. Ale koniec już z tym. Podarłam podobiznę Nicka na drobne kawałeczki. Nigdy więcej. 2 Źle spałam w nocy z niedzieli na poniedziałek. Bolał mnie żołądek, martwiłam się. Przewracałam się z boku na bok – zasnąć pomogła mi dopiero myśl, że mój menedżer będzie przypominał Stu. Tylko wówczas dam sobie radę. Z tą nadzieją, która zresztą nie uchroniła mnie od nerwowej trzęsionki, przekroczyłam próg INKarnate i potknęłam się o własne nogi. W recepcji stał Simon, oparty o marmurowy kontuar, i rozmawiał z wysokim facetem. Mój wzrok zarejestrował silne, szerokie bary i długie nogi, zanim zetknął się z jasnozielonymi oczami. Jasna cholera! Żołądek mi się ścisnął z obawy. Błagam, tylko nie to, niech on będzie klientem. Błagam… W kącikach jasnozielonych oczu pokazały się promieniste drobne zmarszczki, dodające mu uroku, gdy zostałam obdarzona radosnym, chłopięcym uśmiechem, który już zaczynał przenikać przez mój wewnętrzny system obrony przeciwko urokowi toksycznych chłopców. Wystarczyłyby same oczy i uśmiech, ale zostały wzmocnione seksownie wyglądającą blizną na szczęce, potarganymi, gęstymi rudoblond włosami, o przystojnej twarzy nie wspominając. To samo w sobie robiło niezłe wrażenie, a do tego dochodziło jeszcze fajne ciało. Żeby nie powiedzieć doskonałe. Dopasowany granatowy podkoszulek podkreślał wspaniale rozwiniętą klatkę piersiową i muskularne, szczupłe ramiona. Oczywiście pokryte wymyślnymi pięknymi tatuażami. – Shannon – powitał mnie Simon, odrywając wzrok od stojącego przed nim zapierającego dech mężczyzny. – To jest Cole, nasz menedżer. Los był złośliwy. Cole znowu się do mnie uśmiechnął, a we mnie odezwało się dobrze znane uczucie, przemieszane z rozczarowaniem samą sobą. – Cole Walker. Miło cię poznać, Shannon. Podszedł do mnie z wyciągniętą ręką, a ja z ociąganiem podałam mu swoją. Natychmiast tego pożałowałam. Dotyk silnej, szczupłej, lekko szorstkiej dłoni, ze srebrnym kwadratowym pierścieniem na środkowym palcu, był bardzo przyjemny. Zamknęła się na mojej drobnej dłoni i natychmiast poczułam się przez niego zawojowana. Do diabła z tym! Prawie wyszarpnęłam rękę i nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy, wbiłam wzrok w czarne buty w militarnym stylu z wepchniętymi w nie ciemnymi dżinsami. – Shannon? – powiedział pytająco i musiałam odkleić wzrok od jego butów. Zerknęłam na jego twarz i wydała mi się znajoma, a kiedy zaczął mi się badawczo przyglądać, to wrażenie pogłębiło się. Obrzucił wzrokiem moje włosy, a ja doznałam szoku, rozpoznając go. Nie. Niemożliwe. – Więc można cię nazwać bohaterem, Cole’u Walkerze? – A kogo właściwie można nazwać bohaterem? Przez całe miesiące, a właściwie lata, często wspominałam spotkanie z chłopakiem, który pojawił się na schodach domu sąsiadującego z domem babci i z którym rozmawiałam tylko przez chwilę. Cole Walker. We własnej postaci. Tylko dorosły. Miał być moim szefem. Wkurzyło mnie to. Pewnie mniej bym się zdenerwowała, gdyby mnie nie pamiętał. Facet taki jak on był skazany na bezustanne flirtowanie z kobietami. Trudno, żeby zapamiętał przypadkową rozmowę sprzed dziewięciu laty z niską rudą dziewczyną o bladej cerze. – My się chyba znamy. – Odstąpił kilka kroków i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. Wyglądał na oczarowanego mną, co spowodowało, że natychmiast zaktywizowałam swój wewnętrzny system obrony przeciwko urokowi toksycznych uroczych chłopców. – Shannon – powtórzył i choć wydawało mi się to niewiarygodne, po wyrazie jego oczu zrozumiałam, że mnie rozpoznał. – Spotkaliśmy się już – powiedział do obserwującego nas z uśmiechem Simona. Kiedy znowu na mnie spojrzał, miał wyraz przyjemnego zaskoczenia na twarzy. – Kilka lat temu na Scotland Street. – Patrzył wyczekująco, co odpowiem. Mogłam mu odpowiedzieć, że go pamiętam, ale to tylko zachęciłoby go do flirtu, który wisiał w powietrzu. Nie zapomniałam, że podobały mu się moje włosy i oczy. Kto mógłby mi zaręczyć, że przestały mu się podobać i nie myśli, dajmy na to, jak by wyglądały te włosy rozsypane na poduszce, gdyby się bzykał ze mną? Co pewnie skończyłoby się tym, że jeszcze bardziej spieprzyłabym sobie życie. – Przepraszam, ale nie przypominam sobie. – Z obojętną miną potrząsnęłam głową. Uśmiech znikł z jego twarzy. – Naprawdę? Rozmawialiśmy o zespołach rockowych, zombi i takich tam. Przyjechał po ciebie chłopak. Jesteś z Glasgow. Cholera jasna, co on, ma fotograficzną pamięć, czy jak? W ostatniej chwili powstrzymałam się od okazania irytacji. – To prawda jestem z Glasgow – potwierdziłam rzeczowym, grzecznym tonem. – Moja babcia mieszkała na Scotland Street, ale nie pamiętam cię. Przepraszam. Simon parsknął śmiechem, ale natychmiast go stłumił. Cole rzucił mu niezadowolone spojrzenie przez ramię, na co Simon odwrócił się i, pogwizdując niefrasobliwie, oddalił się na zaplecze. Mój nowy szef zwrócił się do mnie ze zmarszczonym czołem: – Naprawdę mnie nie pamiętasz? – Przykro mi. – Wzruszyłam obojętnie ramionami i zobaczyłam, że zmarszczki na czole pogłębiły się. – Fakt, sporo czasu minęło – zauważył. Patrzył wciąż na mnie, jakby oceniał mnie wzrokiem, i zrobiło mi się nieswojo. Bo im dłużej mi się przyglądał, tym dłużej ja przyglądałam się jemu i z każdą chwilą docierało do mnie coraz wyraziściej, jak bardzo mógł się podobać. Można by go zacałować na śmierć. Tatuaże jeszcze potęgowały to wrażenie. Mogłam tylko winić moją artystyczną naturę, że tak bardzo podobał mi się ktoś, czyje ciało pokrywały rozliczne tatuaże. Po lewej stronie szyi widniały jakieś inicjały wplecione chyba w godło klanu. Całe lewe ramię pokrywał wykonany czarnym tuszem rysunek wilka stojącego na skalistym urwisku. Wznosiło się do góry i w okolicach bicepsa, nad głową wilka, przechodziło w popiersie kobiety odwróconej profilem. Głowę miała uniesioną, rozwiane wiatrem włosy znikały pod rękawem podkoszulka. Na prawym ramieniu pysznił się wykonany czarnym i czerwonobrązowym tuszem orzeł, którego jedno skrzydło ginęło pod rękawem podkoszulka. Ze szponów zwisał mu staroświecki kieszonkowy zegarek, ale nie mogłam dostrzec, którą wskazywał godzinę. – Podoba ci się to, co widzisz? To jasne, że dotarł do mnie oczywisty seksualny podtekst tego pytania. Oderwałam wzrok od tatuaży i spojrzałam Cole’owi w twarz. Leciutki uśmieszek rzuciłby na mnie czar jeszcze kilka miesięcy temu. Ale nie teraz. Zbyt dużo się ostatnio w moim życiu wydarzyło. Uniosłam ironicznie brew. – Flirtujesz ze wszystkimi nowo zatrudnionymi pracownicami? – spytałam bynajmniej nie żartobliwym tonem, udając, że nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Leciutki uśmieszek zmienił się w szeroki uśmiech, gdy zaczął błądzić wzrokiem po moich włosach. – Nigdy dotąd nie miałem takiej jak ty. – Wydajnej, inteligentnej, odpowiedzialnej, godnej zaufania? – spytałam przez zaciśnięte zęby. Jego oczy były szczerze rozbawione. – Mam nadzieję, że także – zażartował i wyraźnie z siebie zadowolony, wrócił do recepcyjnego kontuaru. – Nawiasem mówiąc, fajne włosy – dodał przez ramię. Pierwszy raz w życiu przeklęłam moje cholerne włosy. – Zastanawiam się nad ufarbowaniem ich na różowo – skłamałam, idąc za nim do kontuaru. – A ja jestem tatuażystą w ciągu dnia – powiedział pod nosem, klikając myszą – a w nocy podróżującym w czasie nieśmiertelnym szkockim góralem. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, uśmiechnął się kpiąco i wskazał ruchem głowy na komputer. Poruszał myszą, demonstrując mi kalendarz z umówionymi spotkaniami, arkusze kalkulacyjne z uaktualnianymi dostawami, listę dostawców, książkę adresową i folder z informacjami dotyczącymi stałych klientów. Na zakończenie westchnął i rzucił mi przepraszające spojrzenie. – Mamy z tym pewien problem. – Odwrócił się i podczas tego ruchu musnął mnie ramieniem. Nie potrafiłam niestety zapobiec reakcji mojego ciała. Dostałam gęsiej skórki na ramionach, rumieniec zabarwił mi policzki. Chyba tego nie zauważył. Pokazał obszernym gestem na masywną szafę, stojącą za nami, jak już zauważyłam, wypełnioną chaotycznie papierami. – Twoja poprzedniczka była nieudolna. – I homofobiczna – rozległ się głos Simona tuż przy moim uchu. Podskoczyłam przestraszona, bo nie zdawałam sobie sprawy z tego, że za mną stanął. – Z tego też powodu została wywalona z pracy – poinformował mnie Cole, po czym spytał, przyglądając mi się badawczo: – Nie jesteś homofobką, Shannon? Zorientowałam się, że obaj w napięciu czekają na moją odpowiedź, i pospiesznie zapewniłam: – Absolutnie nie. Każdemu wolno kochać, zgadza się? Simon roześmiał się, odprężony. – Jasne, skarbie. Odwzajemniłam się mu uśmiechem, który natychmiast zgasł, gdy zwróciłam wzrok z powrotem na Cole’a. Bo patrzył na mnie tym ciepłym, łagodnym, rozbrajającym spojrzeniem, które zawsze wywoływało we mnie uczucia, przed którymi teraz się broniłam. Cole nachmurzył się, wyraźnie nie rozumiejąc mojej reakcji. – Wracając do tych skoroszytów… – powiedziałam ponaglająco. – Skoroszytów? – Zamrugał oczami. – A tak, oczywiście, skoroszyty. – Odchrząknął i ponownie pokazał szerokim gestem na zawartość szafy. – To materiały Stu, jeszcze sprzed epoki digitalizacji. W zasadzie nie są nam potrzebne, sięgają początków tego studia, ale Stu życzy sobie je zatrzymać. Nasz szef bywa czasem uparty – powiedział, ale nie z przekąsem, raczej ciepło. – Fiszki i skoroszyty zostały przeniesione tutaj, kiedy w biurze Stu pękła rura, i stąd ten bałagan. Asystentka, która się tym zajmowała, poupychała je bezładnie, stare z nowymi, dokumenty księgowości z wzorami tatuaży i dokumentacją artystyczną. Chciałbym, żebyś w wolnych chwilach, gdy nie będziesz zajęta w recepcji, poukładała to sensownie. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się dokładniej temu wszystkiemu. – Nie lepiej, żebym je zdigitalizowała? Dzięki temu zwolniłoby się sporo miejsca, poza tym ten bałagan nie robi dobrego wrażenia na klientach. Cole namyślał się przez chwilę. – To ci zajmie dużo więcej czasu. – Lubię być zajęta – odparłam, wzruszając ramionami. Spojrzał ponad moją głową na Simona. – Czy to możliwe? Czyżbyśmy w końcu zatrudnili recepcjonistkę, która zna się na tym, co robi, i jest chętna do pracy? – Większe cuda się zdarzają – skomentował Simon z rozbawieniem. Znowu włączył mi się dzwonek alarmowy, więc udając, że nic mnie to nie obeszło, odwróciłam się do kontuaru i spytałam rzeczowo: – Gdzie drukarka? – W biurze szefa. Przyniosę ci ją tutaj. Podszedł do drzwi prowadzących na zaplecze, a ja wbrew własnej woli śledziłam go wzrokiem, dopóki za nimi nie zniknął. – Nie denerwuj się tym – odezwał się Simon. – To znaczy czym? Parsknął krótko śmiechem. – Że tak cię ekscytuje Cole. On tak działa na ludzi. Wierz mi, nigdy nie pragnąłem goręcej, żeby ktoś doznał cudownego przebudzenia i odkrył, że jest gejem. Rozbawił mnie, chociaż byłam zła, że tak łatwo mnie rozszyfrował. – Co na to Tony? Simon machnął lekceważąco ręką. – Obaj mamy na koncie listy marzeń o facetach, których chętnie byśmy przelecieli, gdyby byli gejami. Na jego jest Channing Tatum, na mojej Cole. – Cole wie, że wpadł ci w oko? – Widział moją listę. Tony wydrukował je obie na dowód naszego paktu na wypadek, gdyby fantazja kiedykolwiek obróciła się w rzeczywistość. Byłam zdumiona tym, że Cole wie o fantazjach Simona, a mimo to nie czuje żadnego skrępowania w jego towarzystwie. – I nie nie jest to dla niego problem? – Dlaczego mógłby być? – zdziwił się Simon. – Niektórzy mężczyźni, zwłaszcza tacy jak Cole, są czuli na tym punkcie. Mają idiotyczne poczucie, że to uwłacza ich męskości. – Mówisz to na podstawie własnego doświadczenia? Skrzywiłam się na myśl o moim byłym. – Znałam kiedyś faceta, który sprał chłopaka, bo zaczepił go w barze. Jedna z obrzydliwszych rzeczy, jakich byłam świadkiem. Poruszyłam lekko głową, jakbym odpędzała to wspomnienie, i zobaczyłam, że Simon przygląda mi się z zaciekawieniem. Zupełnie jakby wyczuł, że przytrafiło mi się więcej tego typu sytuacji, i chciał spytać dlaczego. Zamknęłam tamten rozdział mojego życia i sama myśl, że ktokolwiek nowy mógłby poznać przeszłość, usztywniła mnie. Nie życzyłam sobie przekraczania tej granicy i musiało się to odbić na mojej twarzy, nagle niedostępnej i pozbawionej ekspresji, bo Simon powiedział tylko: – Cole nie jest taki. Wcale taki nie jest. Nie miało dla mnie znaczenia, jakim człowiekiem jest Cole Walker. Nie zamierzałam tego odkrywać. Do moich uszu doszedł głos Cole’a, zbliżającego się z klientem do drzwi prowadzących z zaplecza do recepcji. Zesztywniałam nad drukarką, którą ustawił na kontuarze. Przez kilka godzin byłam pogrążona w pracy, bo przenosiłam zeskanowane materiały do nowych folderów, które ułożyłam w porządku chronologicznym. Informacje o klientach, rachunki, fotografie wykonanych tatuaży – Cole nie mylił się, większość pochodziła sprzed lat i z wyjątkiem tego, co dotyczyło księgowości, nie było potrzeby przechowywania tych danych. Stu chyba po prostu miał tendencję do chomikowania. Ale nie kłamałam, że lubię być zajęta, zwłaszcza jeśli dawało mi to pretekst do unikania kontaktów z Cole’em. Przez cały ranek zajmował się klientem, który nazywał się Ross Mead. Pracował nad dużym tatuażem na plecach Meada. Wiedziałam, że ma dzisiaj jeszcze trzy umówione spotkania, i zastanawiałam się, jakim cudem ręka mu nie drętwieje. Odebrałam kilka telefonów od ludzi, którzy chcieli umówić się na wykonanie tatuażu, i odkryłam, że kalendarz na wszystkie weekendy na sześć tygodni naprzód jest zapełniony. Dostępne były jeszcze terminy w ciągu tygodnia, niezbyt wygodne dla pracujących od dziewiątej do piątej. Szybko stało się dla mnie jasne, że część chętnych woli raczej wziąć dzień wolny niż czekać tak długo na spotkanie z Cole’em Walkerem. – Proszę postępować tak, jak poprzednio – powiedział Cole, gdy weszli do hallu. – Widzimy się za trzy tygodnie. Nie mogłam udawać, że nie zauważam Cole’a, bo do moich obowiązków należało także pobieranie opłat od klientów. Podniosłam oczy znad drukarki i czekałam, żeby podeszli. Ross wyglądał nie najlepiej. – Wszystko w porządku? – spytałam. – Chcę mieć tatuaż – Ross uśmiechnął się blado – ale niekoniecznie podoba mi się to, co czuję w trakcie i potem. – Mam tu coś, co panu pomoże. – Pogrzebałam w torebce. – O właśnie! – Z triumfującą miną wyciągnęłam tabliczkę czekolady i odłamałam kilka kawałków. – Proszę. – Wręczyłam mu je. – Cukier. – Dziękuję. – Uśmiechnął się z wdzięcznością. – Ile płacę? Żuł czekoladę, a ja przebiegałam wzrokiem cennik, leżący na kontuarze. Mogłam oczywiście zapytać Cole’a, ale to oznaczało spojrzenie na niego. – Cztery godziny to jest… dwieście czterdzieści funtów. Wzięłam kartę kredytową i wsunęłam ją do czytnika. Myślałam, że Cole wycofa się do swojego gabinetu, tymczasem został i zaczął gawędzić z Rossem o koncercie, na którym byli obaj kilka miesięcy temu w Glasgow. W innej sytuacji włączyłabym się do rozmowy, ale jak ognia unikałam komunikowania się z Cole’em. Co więcej, ja też miałam być na tym koncercie i wolałam nie myśleć, z jakiego powodu tam się nie znalazłam. Ross dostał pokwitowanie, zamachał do mnie ostatnim kawałkiem czekolady w geście podziękowania i opuścił studio. Zostawił mnie samą z moim szefem. Czułam, że Cole przewierca mnie wzrokiem. W końcu nie mogłam już dłużej znieść napięcia, podniosłam więc oczy i spojrzałam na niego pytająco. Obdarzył mnie tym swoim chłopięcym uśmiechem, który nieuchronnie budził we mnie lubieżne myśli. – Mogę też dostać? Z oburzenia aż mnie zatkało. – Słucham?! Kąciki ust mu drgnęły z rozbawienia. – Czekolady. Kawałek czekolady – uściślił. Zawstydzona swoją reakcją, podsunęłam mu cząstkę tabliczki. Zignorowałam jego śmiech i nie patrząc na niego, włożyłam do ust ostatni kawałek, po czym wróciłam do skanowania. – Kiedy przyjdzie następny klient? – Za półtorej godziny – odpowiedziałam, nie patrząc w kalendarz. Znałam już na pamięć rozkład jego dnia. Przesunął po kontuarze dwudziestofuntowy banknot.
Do stworzenia zdania twierdzącego w mowie zależnej ( reported speech) potrzebujemy nie tylko następstwa czasów. Ogólnym zamysłem mowy zależnej jest relacjonowanie wypowiedzi innej osoby, a więc zdanie w mowie zależnej musi zaczynać się od czasownika, który pozwoli nam tę wypowiedź zrelacjonować (reporting verb). Osoba + reporting W obliczu największych ludzkich tragedii i zbrodni często zadajemy sobie pytanie: „czemu dobry Bóg, jeśli istnieje, przyzwala na pojawianie się zła, które przecież z łatwością mógłby powstrzymać dzięki swojej wszechmocy?”. Jeżeli to zło już wystąpiło, to czemu Bóg nie „cofa czasu” aby je usunąć? Jeśli nie czyni tego, bo nie może lub nie chce, to uzasadnione wydaje się zakwestionowanie jego wszechmocy i dobroci. W niniejszej pracy chcę wskazać na problem omnipotencji Boga a możności ingerowania w wydarzenia z teraźniejszości, wpływania na zdarzenia z przeszłości oraz dopuszczania istnienia zła, mimo swojej dobroci. Struktura tekstu składa się ze wstępu, treści zasadniczej, podzielonej na trzy części, oraz konkluzji. Na początku przedstawię streszczenie poglądów Piotra Damianiego, dotyczących wszechmocy Boga względem ograniczeń wypływających z praw natury i czasu. Następnie zrekonstruuję koncepcję nieograniczoności Boga oraz problem teodycei u Leibniza. Na końcu przeprowadzę krótkie podsumowanie opatrzone komentarzem. Średniowieczny myśliciel Piotr Damiani zawarł swoje rozważania o wszechmocy Boga w liście pisanym do Dezyderiusza. W oparciu o słowa św. Hieronima, jakoby było poza mocą Bożą przywrócenie dziewictwa kobiecie, która je straciła, adresat wyraża pogląd, że jest tak, ponieważ Bóg nie chce tego zrobić. Piotr Damiani odrzuca taki wniosek. Twierdzi, że jeśli Bóg nie robi tego czego nie chce, to znaczy, że wszystkiego tego czego nie robi, zrobić nie może. Taki brak mocy jest nieadekwatny nawet w przypadku człowieka, gdyż są rzeczy, które człowiek może zrobić, lecz nie robi. Broniący Bożej wszechmocy autor zwraca uwagę na istnienie takich metafor, których nie powinno się pochopnie głosić bez odpowiedniej interpretacji. Zdaniem Damianiego wszystko jest aktem boskiej woli będącej częścią jego mocy. Z możności Boga do uczynienia wszystkiego powstaje wola do uczynienia tego, co chce, a nie z niemocy uczynienia tego, czego nie chce. Wszystko co zostało urzeczywistnione, wcześniej istniało w woli Boga. Bóg nie potrafi i nie może uczynić zła, ponieważ jest to wbrew jego woli. Piotr zadaje więc pytanie, dlaczego miałby nie przywrócić kobiecie utraconego dziewictwa, które z pewnością jest dobrem, a jego odebranie złem. Przywrócenie niewinności również więc musi być dobre i niezależnie od powodów, z których Bóg tego nie czyni, nie wynika to z jego niemocy, ale z woli zachowania Boskiego planu. Tego co złe Bóg uczynić nie może, jak również nie może chcieć tego uczynić, jednak ze względu na dobro ze swej natury, a nie ze względu na niemoc. To z kolei, co dobre, nie tylko może zrobić, ale też chce, nawet jeśli nigdy dotąd tego nie uczynił. Damiani rozpatruje przywrócenie czystości pod względem zarówno zasłużenia, jak i fizycznym. W pierwszym przypadku odzyskanie utraconego dziewictwa jest zależne od powrotu do Boga. Grzesznica która, będąc nieczystą, wraca się do Boga zostaje oczyszczona z win i staje się na powrót niewinną. W drugim przypadku autor zaś mówi, że byłoby niedorzecznością, aby uważać, że osoba, która za pomocą słowa powołała do istnienia człowieka nieistniejącego dotąd nigdy wcześniej, nie byłaby w możności, aby przywrócić dziewictwo kobiecie która je Następnym odpieranym przez Piotra Damianiego twierdzeniem jest niemoc Boga do zmiany przeszłych zdarzeń. Nietrudno sobie wyobrazić, że Rzym który znamy obrócił się w pył i przestał istnieć, wszystko co istnieje zostało stworzone przez Boga, a nicość jest bez jego udziału. Stąd wnioski, że gdy mowa jest o tym jak Bóg unicestwia zdeprawowanych, to znaczy, że postępując źle (a więc odchodząc od Boga) idą oni w stronę nicości, tak jakby nigdy nie istnieli. Ale nie do wyobrażenia jest to, jakoby Rzym przestał istnieć z powodu, iż Bóg sprawił, że wcześniej miasto nie zostało założone. Teza co do niemożności ingerowania w przeszłość, wysunięta przez dialektyków, spotkała się z ostrą krytyką autora. Zarzuca im, że wywyższają dialektykę, podczas gdy powinna ona być w pełni zależna od teologii, która rzuca światło na niedoskonałość słów. Stosując prawidła językowe dialektycy zabierają się za wyjaśnianie wiary obrażając tym Boga, ponieważ dialektyka ogranicza się tylko do krasomówstwa i logicznej złożoności mowy, nie odnosi się natomiast do praw Wszechobecny, wieczny i wszechmocny Bóg stanowi jednocześnie podstawę stworzenia, jak i góruje nad jego całością. Jest większy niż cokolwiek innego, a jednocześnie przenika wszystko całym sobą. Wypełnia całą przestrzeń i wszystkie czasy, tak, że nie ma miejsca bez niego i nie ma czasu, żeby nie było go już lub jeszcze. Stworzył wszystko tylko ze względu na swoją dobrą wolę, jest zawsze kompletny, nic co powstaje go nie dopełnia ani nic co przestaje istnieć go nie umniejsza. Jest we wszystkich czasach, a jego ogląd jest całościowy, wszystko co przeszłe, teraźniejsze i przyszłe ujmuje jako jedno, rzeczy, które ogarnia są wszystkie razem, ale też wyróżnione jednostkowo. Dlatego to nie tyle Bóg trwa wiecznie, co wieczność trwa w nim. To co dla ludzi, jako bytów skończonych, jest przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, dla Boga jest jednym naraz. Wie, że wszystko co robi jest dobre, a co nie jest dobre nie istnieje, bo nicość jest bez jego Odpowiedź na pytanie o możność Boga do ingerowania w przeszłość brzmi zatem tak: człowieka rozumienie przeszłości nie odnosi się do Boga ogólnego oglądu na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Cokolwiek więc Bóg stworzył istnieć będzie zawsze, zaś wszystko co złe nie pochodzi od Boga, a co od niego nie pochodzi, nie istnieje ponieważ tylko nicość powstaje bez Boga. To co ludzie czynią dobrego musi istnieć, bo dobro pochodzi od Boga, to co złe jest niczym, nawet jeśli wydaje się być czymś. A jeśli czegoś nie ma, a wydaje się, jakby było, to istnieje i nie istnieje zarazem. Tego z kolei nie możemy uznać inaczej jak za nieistniejące nigdy. Istniejące i nieistniejące rzeczy w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości mają charakter językowych gier. Dlatego można powiedzieć, że Bóg może uczynić wszystko, ale nie może zrobić tego co złe, ponieważ zło nie jest wszystkim, lecz niczym. Skoro Bóg stworzył niepokalane poczęcie, co z pewnością jest niezwykłe i wspaniałe, to tym bardziej może przywrócić dziewictwo kobiecie, która je utraciła. Bóg podporządkował wszystkie stworzenia naturze, a naturę sobie samemu. Dostosowuje jej prawa wedle swojej woli tam gdzie uzna to za stosowne, samo stworzenie świata jest tego najlepszym przykładem, gdyż powstaje on z niczego. W obliczu wielu przykładów cudów dokonanych przez Boga, którego wszechmocy nie ogranicza porządek praw natury, przywrócić kobiecie utracone dziewictwo może z równą Damiani w podsumowaniu swoich rozważań pisze, że niepodważalną odpowiedzią na pytanie czy Bóg mógłby zrobić tak, aby to co już się wydarzyło, nie miało miejsca, jest to, że jeśli to było złe, to było nicością, a więc nie miało istnienia, jeśli zaś było dobre, to musiało pochodzić od Boga. W ten sposób należałoby zapytać, czy leży w mocy Boga, aby uczynić tak, żeby nie uczynił tego co uczynił, to z kolei jest niedorzeczne. Ponadto pytanie odnosi się do przeszłości w skończonym, ograniczonym rozumieniu ludzkim, a dla Boga przeszłość, teraźniejszość i przyszłość występuje jako niezmienna wieczność, wieczne „teraz”. Oczywiste jest więc że w takim wypadku, może uczynić tak, aby to co już minęło nigdy się nie wydarzyło, ponieważ wszystko dla niego jest teraźniejszością. Bóg jako ponadczasowy i wszechmocny może sprawić wszystko, lecz wobec człowieka osadzonego w czasie, odpowiedniej byłoby zamiast „może” powiedzieć „mógł”.5 Bóg jako konieczne źródło wszelkiego istnienia W koncepcji Leibniza zawartej przede wszystkim w opus magnum jego metafizyki, Monadologii, tym co odróżnia ludzi od reszty zwierząt jest znajomość prawd koniecznych. Dzięki temu ludzie są zdolni do poznania siebie samych oraz Boga, to właśnie jest nazywane duszą rozumną. Prawdy dzielą się na rozumowe i konieczne oraz faktyczne i przygodne, rozumowanie zaś opiera się na zasadzie sprzeczności i zasadzie racji dostatecznej. Pojęcia proste, pewniki i wymagalniki nie mogą być zdefiniowane, bo są konieczne – ich przeciwieństwo tworzy sprzeczność. Szukając racji dostatecznej dla prawd niekoniecznych w bytach możliwych przechodzi się od racji do racji w nieskończoność, racja ostateczna musi więc znajdować się w bycie koniecznym, czyli w Bogu. Bóg jako najwyższa konieczna substancja, niezależna od każdej innej, jest bezwzględnie, nieograniczenie doskonały. Całe stworzenie doskonałość swoją zawdzięcza Bogu, a niedoskonałość ma w swojej ograniczonej naturze co różni je od Boga. Wszystko co istnieje, a nawet wszystko co jest możliwe, zależy od wiecznych prawd zawartych w intelekcie Boga, bo wszystko, co potencjalne i możliwe, musi mieć swój początek w tym co aktualne i konieczne, co w swojej esencji ma istnienie, dzięki czemu wystarczy, że jest możliwe, aby było aktualne. Leibniz dowodzi istnienia Boga zarówno a priori (jako istota konieczna, jeśli jest możliwy, to musi istnieć, a jako nieograniczony nie ma niczego, co nie pozwalałoby mu być możliwym), jak i a posteriori (istnieją istoty niekonieczne, a ostateczną rację istnienia mogą one mieć tylko w istocie koniecznej, która ma w sobie samej rację swojego istnienia).6 Prawdy konieczne nie są zależne od woli Boga, lecz od jego intelektu, od woli zależą prawdy niekonieczne, oparte na wyborze najlepszego. Substancją prostą i pierwotną jest Bóg, który stale stwarza wszystkie monady, potęga Boga jest źródłem wszelkiego poznania, zawierającego idee i wolę, odpowiadające percepcji i apetycji monad. U Boga są one nieskończone i doskonałe, w monadach są naśladowaniem zależnym od stopnia doskonałości. Stworzenie działa na zewnątrz w miarę doskonałości, a doznaje ze swej niedoskonałości, monada więc działa, gdy ma wyraźne percepcje, a doznaje, gdy percepcje są niewyraźne. Stworzenie jest od innego doskonalsze o tyle, o ile zdaje sobie a priori sprawę z tego, co się dzieje w drugim. Jednakże monada nie może mieć wpływu na wnętrze innej monady, a zależność jednej nad drugą zachodzi tylko przez Boga, który przy ustawianiu porządku rzeczy ma wzgląd na wszystkie monady i każdą z osobna. Przy zestawianiu substancji prostych ze sobą Bóg znajduje odpowiednie racje do takiego ich ułożenia, a skoro z nieskończoności możliwych światów istnieć może jeden, toteż musi być taka racja, która skłania Boga do takiego właśnie wyboru, a zawiera się ona w stopniu doskonałości. Dzięki swej mądrości Bóg poznaje najlepszy wybór, przez dobroć go wybiera, a dzięki potędze stwarza, takie ustawienie każdej substancji prostej względem pozostałych sprawia, że posiadane przez monadę stosunki wyrażają wszystkie inne tworząc odbicie wszechświata, nieskończona wielość monad stwarza tyleż perspektyw tego samego wszechświata z punktu odniesienia każdej z monad. Pozwala to zachować największy możliwy ład przy jednoczesnej największej możliwej różnorodności, co razem czyni największą możliwą Bóg ma wzgląd na całość przez nawet najmniejszy szczegół, ponieważ materia jest spójna, wszystkie rzeczy na siebie oddziałują bez względu na odległość, toteż Bóg w każdym szczególe widzi to, co się działo, dzieje lub będzie działo w całym wszechświecie8 Dopuszczenie zła w obliczu wszechmocy dobrego Boga Problem pogodzenia wszechmocy dobrego Boga z faktem istnienia zła w świecie należy do klasycznych zagadnień teologii i filozofii religii. W XVIII w. Leibniz podjął się trudnego zadania, jakim jest, niewątpliwie, rozwiązanie tego problemu, a swoje rozważania spisał w Teodycei. Czym w ogóle jest teodycea? Jest ona próbą „pogodzenia absolutnej sprawiedliwości Boga, która przejawia się w wyborze i stworzeniu świata najlepszego z możliwych, z faktem istnienia zła”.9 W starożytności zło było utożsamiane z materią, która nie będąc stworzoną była tym samym uważana za niezależną od Boga. Jednak gdy wszelki byt jest wyprowadzany od Boga, przyczyny zła trzeba szukać gdzie indziej. Leibniz sugeruje zwrócić się w stronę natury stworzenia które z samej swej istoty jest ograniczone. A swoją przyczynę ma ono w wiecznych prawdach Bożego rozumu w których należy dopatrywać się również idealnej przyczyny dobra, ale też i Możemy wyróżnić trzy sensy rozumienia zła: metafizyczny – polegający na niedoskonałości, fizyczny – związany z cierpieniem oraz moralny – dotyczący grzechu. Zło fizyczne i moralne nie istnieją koniecznie, wystarczy, że są możliwe w obszarze wiecznych prawd, zawierających wszystkie możliwości, co za tym idzie nieskończoną ilość możliwych światów w których skład wchodzi również zło. Bóg dopuszcza więc zło, ponieważ nawet najlepszy ze światów musi je Dla lepszej klarowności odpowiedzi na pytanie dlaczego Bóg dopuszcza zło, przyjrzyjmy się koncepcji jego woli. Wola może być rozumiana jako uprzednia, skłaniająca się do działania wprost proporcjonalnie do obecnego w tym dobra i jako następcza czyli działanie zgodne z tym co się chce, jeżeli istnieje taka możliwość. Rozstrzygająca wola następcza pochodzi z zestawienia woli uprzednich, wola ogólna powstaje przy zetknięciu poszczególnych Następcza wola Boga chce tego co najlepsze, uprzednia tego co dobre. Bóg nie chce zła moralnego ani fizycznego chyba, że jako środka do powiększenia dobra, aby zapobiec większemu złu, jako kary za winy albo dla wzmocnienia poczucia Zło moralne również może się przyczynić do powiększenia dobra, lub powstrzymania większego zła, jednak jest dopuszczalne wyłącznie jako konsekwencje wynikające z obowiązku. Bóg pragnie więc tego co najlepsze, dobra, czegoś obojętnego lub fizycznego zła dla osiągnięcia wyższego celu, zło moralne natomiast jedynie dopuszcza w imię najlepszego. Zło moralne jest większym złem ponieważ powoduje zło Bóg dysponuje wolnością nieprzymuszoną i pozbawioną konieczności metafizycznej, konieczność moralna sprawia, że zawrze musi wybierać Bóg wiedział, że jeśli dopuści do pewnych okoliczności, Ewa ulegnie kuszona przez węża, a mimo to do takich okoliczności dopuszcza. Gdyby rodzic lub opiekun zachował się w podobny sposób w stosunku do dziecka, przewidując zło, ale nie próbując mu zapobiec albo nawet ułatwić zaistnienie tego zła, zostałby potraktowany jako współwinny za czyn popełniony przez kogo innego, jako kierujący się złą wolą, dopuszczający się zaniedbania. Ale z tego, że ktoś nie powstrzymał zła, chociaż wiedział, że nastąpi nie można jeszcze orzekać o winie. O ile usprawiedliwienie rodzica czy opiekuna mogłoby stanowić sporą trudność, tak w przypadku Boga wystarczające są przyczyny ogólne. Jeżeli dopuścił taką sytuację to znaczy, że musiały koniecznie istnieć racje ażeby tak uczynił, ponieważ nie może pochodzić od Boga nic co nie jest zgodne z jego dobrocią i sprawiedliwością. A posteriori możemy stwierdzić, że Bóg dozwolił na to z konieczności, chociaż nie jesteśmy w stanie wykazać konkretnych przyczyn którymi mógł się kierować, jednak nie jest to niezbędne do usprawiedliwienia takiego Dzięki swej mądrości Bóg przy wybieraniu najlepszego ze światów skłonił się do uwzględnienia w tym starannie obliczonym, zaplanowanym świecie obecności zła, mimo którego nadal jest to świat najlepszy jaki w ogóle mógł być Bóg ma jednoczesny wgląd w całość wszechświata, nasza teraźniejszość przeszłość i przyszłość są jego wiecznie trwającym teraz. Zarzuty, „że ślubowania i modlitwy, zasługi i przewinienia, dobre i złe uczynki niczemu nie służą, ponieważ niczego nie można zmienić. Taki zarzut najbardziej zaprząta głowy pospólstwa, a tymczasem jest to zwykły sofizmat. Modlitwy, ślubowania, dobre i złe uczynki, które obecnie mają miejsce, były już znane Bogu, gdy podejmował On postanowienie o uporządkowaniu rzeczy”.18 Ci którzy są dobrzy, pokładający ufność w Opatrzności, kierujący się miłością i chcący naśladować Stwórcę, rozmiłowani w jego doskonałości spełniają swój obowiązek i będą nagrodzeni. Mądrzy i cnotliwi pracują nad tym co odpowiada uprzedniej woli Boga, zadowalając się jednocześnie tym co Bóg sprawia wolą rozstrzygającą, zdają sobie bowiem sprawę, że gdyby dane im było poznać porządek wszechświata, stałoby się jasne, że nie jest wykonalne uczynić go lepszym, ponieważ już jest najlepszy, przekraczając możliwe do pomyślenia oczekiwania zarówno pod względem całości jak i w odniesieniu do samych siebie, zwłaszcza jeżeli pojmuje się Stwórcę w odpowiedni sposób, nie tylko jako przyczynę sprawczą bytu ale również przyczynę celową do której powinna dążyć Podsumowanie Po analizie obu argumentacji możemy zauważyć, że w kwestiach zasadniczych są bardzo do siebie podobne i prowadzą do takich samych wniosków. Jeżeli Bóg czegoś nie robi, to nie dlatego, że nie może lecz przeciwnie, taka jest jego wola wypływająca z wszechmocy. Kieruje się przy tym zawsze najwyższym dobrem, dopuszcza więc istnienie zła, ale o tyle tylko, o ile wiąże się to z powiększeniem dobra. Należy jednak pamiętać, że dokonując takiego wyboru ma on absolutną mądrość i ponadczasową (choć w tym wypadku trafniejsze może byłoby powiedzieć „wszechczasową”) perspektywę, a zatem każdy jego wybór musi być z konieczności najlepszy. Wobec naszej skończoności i ograniczoności jest to często trudne do pojęcia, a kontrowersje powstają przede wszystkim przez porównanie do ludzkiego oglądu, ściśle osadzonego w czasowości i granic językowych. Dobrze oddaje to przykład z Ewą podany przez Leibniza. Podobnie ktoś złośliwie może zapytać, w jaki to sposób zło, jakie przyniosła II wojna światowa, prowadzić może do powiększenia dobra. Otóż nie wiemy i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, ale z faktu, że Bóg dopuścił jego zaistnienie wynika, że prowadzić musi z konieczności. Co zaś do możności cofnięcia przeszłego zła, to częściowo również zostało już wyjaśnione. Czasowość jest związana z istotą człowieka- dla Boga nie ma przeszłości ani przyszłości lecz „wieczne teraz”. W świetle rozważań opartych na takich założeniach możemy dokonać podsumowania odpowiadającego na podtytułowe pytanie. Mianowicie, Bóg może sprawić aby II wojna światowa się nie wydarzyła, jednak zgodnie z sugestią Damianiego, z naszej czasowej perspektywy lepiej powiedzieć mógł. Skoro zaś wiemy, że się wydarzyła, to znaczy, że mógł ale tego nie zrobił, a zatem było to konieczne, gdyż wszystko co zaistniało z woli Boga (a nie mogło zaistnieć nic co z jego woli nie pochodzi), musi być konieczne. Bibliografia Damiani P., O wszechmocy Bożej, przeł. Radziejowska I., Hachette, Kielce Monadologia, przeł. Cichowicz S., (dostęp Teodycea, o dobroci boga, wolności człowieka i pochodzeniu zła, przeł. Frankiewicz M., Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa Gottfried Wilhelm, [w:] Powszechna Encyklopedia Filozofii, (dostęp Przypisy 1Damiani P., O wszechmocy Bożej, przeł. Radziejowska I., Hachette, Kielce 2010, s. 41-63. 2Ibidem, s. 67-78. 3s. 81-95. 4s. 95-127. 5s. 149-155. 6Leibniz Monadologia, przeł. Cichowicz S., (dostęp § 28-45. 7Ibidem, § 46-58. 8§ 60. 9Gut P., Leibniz Gottfried Wilhelm, [w:] Powszechna Encyklopedia Filozofii, (dostęp s. 2-3. 10Leibniz Teodycea, o dobroci boga, wolności człowieka i pochodzeniu zła, przeł. Frankiewicz M., Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, ust. 20, s. 137-138. 11Ibidem, ust. 21, s. 138. 12ust. 22, s. 139. 13ust. 23, s. 140. 14ust. 24-26, s. 140-141. 15ust. 230, s. 333. 16ust. 32-35, s. 72-74. 17ust. 32, s. 72. 18ust. 54, s. 161. 19Idem, Monadologia…, § 82-90. Piotr S. Nowak (ur. 1992) - Obecnie student filozofii na Uniwersytecie Gdańskim, dyplomowany złotnik-jubiler, jest więc filozofem, który ma zawód, nawet jeśli filozofia sprawi mu zawód. Na co dzień przyjmuje humorystyczny dystans do Ja ^ ~Ja. View all posts
Zobacz 5 odpowiedzi na pytanie: Czy da się cofnac czas ? Uwaga! Redakcja serwisu zapytaj przypomina: W okresie ciszy wyborczej tj. w okresie 24 godzin poprzedzających dzień wyborów (czyli przez całą sobotę 14.10.2023) i w dniu wyborów aż do chwili oficjalnego zakończenia głosowania zabronione jest prowadzenie agitacji wyborczej na rzecz kandydatów w jakiejkolwiek formie oraz
Gdyby zatem ktoś zadał pytanie: Czym zajmuje się Bóg? Odpowiedź byłaby jednoznaczna: Bóg nieustannie myśli o o Bogu to rzecz wielce szlachetna. Wszystkie podręczniki do życia duchowego i zapiski świętych są potwierdzeniem tego, że człowiek powinien w swoim życiu o Bogu myśleć i rozważać Jego słowa. Czynność taką nazwano „bogomyślnością”, a św. Bonawentura poświęcił jej nawet osobne dziełko. Kiedy jednak spojrzymy na karty Biblii okaże się, że nie tylko ludzie myślą o Bogu, ale także Bóg myśli o dobrze nam życzyZ pomocą przychodzi nam Księga Jeremiasza, która przekazuje nam słowa Boga skierowane do ludzi: Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was – mówi Pan – myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją (Jr 29,11). Myśli Boże ukierunkowane są na człowieka i jego przyszłość. Są dowodem na to, że Bóg dobrze nam życzy. Nie chce naszej krzywdy i zabiega o naszą pomyślną przyszłość. Kieruje ku nam swoją dobroć, abyśmy mogli znaleźć się z Nim razem w swojej praktyce duszpasterskiej często spotykam się ze zdziwieniem wśród słuchających, gdy mówię o tym, że Bóg nieustannie o nich myśli. Prawda ta jest tak oczywista, że pozornie wydaje się banalna, a przecież sami wiemy, że myślenie o kimś jest przejawem miłości i troski. Skoro my zdolni jesteśmy do takich rzeczy, to tym bardziej Bóg, który kocha nieporównanie mocniej. Gdyby zatem ktoś zadał pytanie: Czym zajmuje się Bóg? Odpowiedź byłaby jednoznaczna: Bóg nieustannie myśli o tobie. Z pasją rozmyśla nad twoim życiem, nad planem, który ułożył dla ciebie. Zastanawia się jak to się dzieje, że mimo tak wielu łask oddalasz się od o mnie pamiętaŻycie ze świadomością, że ktoś o mnie pamięta i o mnie myśli sprawia, że nasza relacja z Bogiem pogłębia się, a życie zostaje napełnione Bożą miłością. W takiej relacji można drugiej osobie zaufać, powierzyć wszystkie najpilniejsze sprawy, a ostatecznie wyznać, że bardzo ją zatem poczujesz się opuszczony i będzie ci się wydawało, że nikt o tobie nie pamięta przypomnij sobie te słowa: Bóg nieustannie myśli o tobie!Czytaj także:Ks. Węgrzyniak o bierzmowaniu: Przygotować do takiej więzi z Bogiem, jak małżonków do ślubuCzytaj także:Strategia Jezusa. Przychodzi do grzesznika i mówi: Potrzebuję cię!Czytaj także:Papież: Jeśli nie przebaczysz, Bóg ci nie wybaczy. Zamykasz drzwi Magia! Czasami wydaje się, że magia jest jedynym sposobem na cofnięcie czasu. Wielu ludzi marzy o tym, aby móc powrócić do przeszłości i naprawić błędy, które popełnili. Niestety, nie ma sposobu na to, aby fizycznie cofnąć czas. Jednak istnieje wiele rytuałów i zaklęć, które mogą pomóc w odzyskaniu czasu straconego. Więcej wierszy na temat: Fantastyka « poprzedni następny » gdybym mógł cofnąć czas czy bym zmienił mu nurt czy w detalu bym brał czy gromadził na hurt kolor wzmocnił o ton może nawet o dwa by do czary mych trosk rzadziej wpadała łza więcej byłoby tak oraz mniej twardych nie wzrok wyostrzyłby chwyt by nie błądzić we mgle myśli gnałyby w przód aby przegonić fakt biegnąc z prądem dób w rytm którym toczy się świat gdybym mógł cofnąć lecz niemożliwym to jest on wciąż gna w własny takt nie zna pojęcia tył czasu nie stać na tak dla mnie przyjazny gest choćby nie wiedzieć jak w dłoniach garść jego skrył jednak pogdybam co byłoby gdyby czas cofnąć o szczyptę chwil które pognały w las Napisany: 2018-07-16 Dodano: 2018-07-16 16:53:42 Ten wiersz przeczytano 1287 razy Oddanych głosów: 20 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
\n czy bog moze cofnac czas
Czy Bóg może stworzyć kamień tak ciężki że nie bedzie mógł go podnieść. Pytanie jest ułomnie sformułowane .Ponieważ poza pojęciem Boga , pozostałe (kamień, ciężar, podnoszenie) wymagają uściślenia. Tym niemniej nie ma żadnego paradoksu, istnieje konkretna odpowiedź (tak -jest taki kamień) aczkolwiek zależnie od sposobu
Jeśli Bóg stworzył świat (to „stworzenie” może także oznaczać kierowanie procesem ewolucji) i dał człowiekowi rozumną duszę (to już akt samego Boga, a nie efekt ewolucji), to kim On właściwie jest? Chrześcijaństwo powie, że Bóg jest Osobą. Co to oznacza? Jeśli masz ochotę możesz iść do koleżanki lub kolegi i zacząć z nim rozmawiać. Możesz wejść w relację z drugim człowiekiem. Opowiedzieć mu coś o sobie. Pozwolić się poznać. Czy Bóg mógł wejść w relację z człowiekiem? Czy mógł mu opowiedzieć o sobie? Chrześcijaństwo jest religią radości, bo odpowiada: Tak! Bóg kocha człowieka i chce być blisko niego. Cały czas rozmawia z człowiekiem, bo szalenie Mu na człowieku zależy. I biblijny opis Księgi Rodzaju pokazuje, jak wyjątkowe było miejsce człowieka i jego relacja z Bogiem. Był z Nim w bezpośrednim kontakcie. Człowiek miał u samego początku pełnię szczęścia. Żył we wspaniałym świecie. Co się więc stało? O tym za chwilę. Teraz jeszcze wróćmy do pytania: Czy Bóg mógł objawić się człowiekowi? Skoro ja mogę iść do kolegi i opowiedzieć mu o sobie, to czy Bóg może być ograniczony? Chrześcijaństwo jest religią objawioną – to nie człowiek doszedł własnymi siłami do poznania Boga, ale Bóg stopniowo objawiał się człowiekowi. Na początku pokazał mu Siebie i dał wspaniały świat. Jednak człowiek zrezygnował z tego i wybrał zło. Odrzucił to, co dał mu stawiamy siebie w centrum i chcemy zająć miejsce samego Boga. Wtedy pojawia się problem, bo chcemy o Bogu myśleć po swojemu, żeby nam było wygodnie. Kiedy zadajesz sobie pytanie o Objawienie, czyli wyjście Boga do człowieka, to musisz uważać. Jeśli zgodzimy się, że On mógł do nas przemówić (później zobaczymy Pełnię Objawienia), to może się okazać, że trzeba coś pozmieniać w swoim życiu, bo On wie lepiej. Ale nie masz się czego bać! On naprawdę wie lepiej i Cię kocha! See more posts like this on Tumblr #Bóg #Objawienie #chrześcijaństwo #stworzenie #Księga Rodzaju #religia objawiona #religia
Bóg Ojciec, Pan Bóg, czczona (. Tożsamy z , pierwotnie utożsamianym ze srogim, ale i sprawiedliwym sędzią. Jest on Ojcem drugiej – Słowa Bożego (Logos) wcielonego w człowieka Jezusa Chrystusa, według wiary chrześcijańskiej „z Ojca zrodzonego przed wszystkimi wiekami, zrodzonego, nie stworzonego”. Od Ojca i od Ojca przez Syna Bóg nawet z największego zła – w tym przypadku wojny – potrafi wyprowadzić dobro. On jest Wszechmogący. To jest wielka moc Boga, że ze zła potrafi wyprowadzić dla nas coś dobrego. Wiele osób przejrzało w czasie wojny. Jeszcze do niedawna mówili, iż może przyjdą do kościoła, jak się już zestarzeją. Nagle Pan Bóg pokazał, że mamy być gotowi dzisiaj, bo nie wiemy, czy jutro w ogóle nastanie. Dzisiaj musimy otworzyć swoje serca i zadać sobie pytanie, w jakim punkcie jesteśmy, czy znajdujemy się na drodze, która prowadzi do zbawienia – mówił ks. bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej na Ukrainie, w programie „Rozmowy niedokończone” na antenie TV Trwam.  Od ponad 150 dni trwa wojna na Ukrainie. Niestety, cały świat zaczął przyzwyczajać się do tego, że Federacja Rosyjska prowadzi zbrodnicze działania wymierzone przeciwko niepodległej Ukrainie. – My też trochę się już przyzwyczailiśmy, ale w inny sposób. Kiedy wyją syreny, to mało kto ucieka do schronów, bo fizycznie niemożliwe jest to, żeby reagować za każdym razem w sposób adekwatny, czyli uciekając do schronu. Ludność stara się funkcjonować, mimo że napływają coraz nowsze informacje, iż w danym mieście czy dzielnicy spadła rakieta, że przywieźli kolejnych rannych żołnierzy, iż wielu żołnierzy zginęło. Wojna zmusza nas do tego, żebyśmy żyli, mając w świadomości te informacje. Nie możemy dać się zastraszyć, chociaż jest się czego bać. Staramy się podtrzymywać jeden drugiego, wlewać ducha nadziei i oddania się pod kierownictwo Boga, który wie przez co trzeba nam przejść i jaka musi być droga prowadząca przez to wielkie doświadczenie, jakim jest wojna – rozpoczął ks. bp Jan Sobiło. W trudnych sytuacjach ludzie częściej i chętniej zwracają się do Boga z prośbą o pomoc. Wojna jest doświadczeniem bardzo trudnym, na które pojedynczy człowiek nie ma wpływu. – Myślę, że Pan Bóg nam pokazuje, iż trudna sytuacja jest po to, aby ją ogarnąć. Chrześcijanin musi ogarnąć sytuację taką, jaka ona jest. Pojedyncza osoba nie jest w stanie zatrzymać wojny i musi żyć w warunkach, jakie ma. Musimy się wzajemnie podtrzymywać, żeby nadzieja w nas nie umarła. To są rekolekcje, które pokazują nasze wady, lęki, strachy. Ci, którzy mieli pewne obawy i wyjechali, a potem wrócili, podkreślają, że wojna im pokazała, iż mieli sformułowane sposoby reagowania na pewne rzeczy, ale tak naprawdę to wszystko było teoretyczne. Wojna nam pokazała wszystkie słabe punkty i to, co jest dla mnie ważne, czym się martwię – zaakcentował biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej na Ukrainie. Wojna zmieniła życie nie tylko Ukraińców, którzy mieszkali w swoim kraju, ale również tych, którzy trafili do Polski. – Nawet ci, którzy wyjechali do Polski i mieszkają w naszej ojczyźnie, dzwonią do nas i mówią, że zupełnie inaczej zaczęli patrzeć na życie, iż zobaczyli, co jest naprawdę najważniejsze, że Polacy pokazali im, czym jest prawdziwa miłość bliźniego. To już nie jest teoria, ale życiowy konkret – powiedział gość TV Trwam. Wojna wpłynęła na to, że wiele osób zdecydowało się na uporządkowanie swojej hierarchii wartości i relacji z Bogiem. – Bóg nawet z największego zła – w tym przypadku wojny – potrafi wyprowadzić dobro. On jest Wszechmogący. To jest wielka moc Boga, że ze zła potrafi wyprowadzić dla nas coś dobrego. Wiele osób przejrzało w czasie wojny. Jeszcze do niedawna mówili, iż może przyjdą do kościoła, jak się już zestarzeją. Nagle Pan Bóg pokazał, że dzisiaj mamy być gotowi, bo nie wiemy, czy jutro w ogóle nastanie. Dzisiaj musimy otworzyć swoje serca i zadać sobie pytanie, w jakim punkcie jesteśmy, czy znajdujemy się na drodze, która prowadzi do zbawienia. Przeżywamy bardzo głębokie rekolekcje – oznajmił gość „Rozmów niedokończonych”. Ukraina była do niedawna krajem, który słynął z procederu surogacyjnego oraz przeprowadzania ogromnej ilości tzw. aborcji. – Wiele osób już dostrzegło ten problem. Ukraińcy są narodem, który ma swoją mistykę, ale niestety Ukraina była w Związku Radzieckim, a chociażby aborcja przyszła właśnie z Rosji (…). Cała rosyjska-sowiecka ideologia została wybudowana na nieposzanowaniu człowieka, dlatego też ludzka godność była tak poniżana od momentu poczęcia. Starszymi ludźmi też nikt się nie przejmował. Teraz toczy się wojna o nową cywilizację, dlatego że zło zakorzeniło się. Trzeba dużo pracy w cerkwiach, kościołach, duszpasterstwach, żeby pokonał zło, które drzemie w całym spojrzeniu na sposób życia. Wystąpiliśmy z inicjatywą, aby poprosił prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który ma w tej chwili do tego kompetencje, aby przynajmniej na czas wojny zabronił dokonywania aborcji. Pojawił się jednak problem związany z tym, że „zachodnie demokracje” wspierają Ukrainę, ale robią nacisk, aby przyjęła politykę gender, by absolutnie nie ruszać sprawy aborcji, żeby wprowadzić eutanazję – mówił ks. bp Jan Sobiło. Dużym sukcesem okazało się wysłanie tysiąca ukraińskich ginekologów do miejsca modlitwy, jakim jest Medjugorje. – Większość z nich już nie dokonuje aborcji, a ci, którzy wykonują, bo twierdzą, że nie mogą się przekwalifikować i nie mają za co żyć, przynajmniej uczciwie informują kobiety w ciąży, iż aborcja jest morderstwem. Pokazują malutką makietę 10-tygodniowego dziecka, które ona może wziąć w swoje ręce i zobaczyć, jak już wygląda jej dziecko. Wiele z nich rezygnuje wtedy z zamordowania własnego dziecka. Aborcja niestety cały czas jest problemem na Ukrainie, a Zachód nie pomaga nam w jego rozwiązaniu – powiedział duchowny. Gość TV Trwam zwrócił uwagę, że gdyby Ukraina została członkiem Unii Europejskiej, to razem z Polską stanowiłaby siłę rzędu blisko 100 milionów ludzi. Byłaby to wystarczająca liczba do tego, żeby głos Europy Środkowej i Europy Wschodniej zaczął być słyszalny. – Ukraińcy cały czas podkreślają, że dziękują Bogu za to, iż Polska jest, bo to nasza ojczyzna mówi o wartościach chrześcijańskich. Ukraina chce się trzymać Polski. Razem moglibyśmy dużo zwojować w tym, aby w Europie odnowić jej chrześcijańskie korzenie. Patronowie Europy chcą nam pomóc w dobrych dziełach, ale potrzebują ziemskich współpracowników. Myślę, że Polska razem z Ukrainą mogłyby wnieść do Europy nowego ducha i zmienić pewne struktury, tak aby Wspólnota rzeczywiście oparta była na fundamentach chrześcijańskich, a Maryja była naszą Królową – podsumował biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej na Ukrainie. .